Siostry Ania i Magda Pośpiech z Krotoszyna od urodzenia chorują na mukowiscydozę. Koszty leczenia są ogromne, przerastają ich możliwości finansowe. Zbierają na leczenie.
Najstarsza siostra Sylwia zmarła na mukowiscydozę w wieku zaledwie 16 lat. Potem tę chorobą wykryto u Anny, a następnie u Magdy niedługo po jej urodzeniu.
Przez mukowiscydozę są przywiązane do inhalatora. Nasz dzień rozpoczyna się od wziewów i na nich się kończy. Codziennie muszą mieć 10-13 inhalacji, aby w miarę swobodnie oddychać.
Najgorzej jest, kiedy złapią infekcję. Najczęściej kończy się to leczeniem w szpitalu, gdzie leki mają podawane dożylnie. Ale i tak własny inhalator i leki zabierają ze sobą. - Przeraża nas najbardziej fakt, że bardzo często leków brakuje. Berodual mamy zawsze w zapasie, bo jego najczęściej nie ma w aptekach. A tylko on daje nam poczucie lekkości w płucach – opowiada Ania.
Z powodu choroby nie możemy podjąć żadnej stałej pracy. Nikt nie zgodzi się na to, aby w ciągu dnia wychodzić 3-4 razy na inhalację. Utrzymujemy się jedynie z renty socjalnej - mówi Ania.
Wydatki na leki są ogromne. Pomagają im rodzice.
Choroba nie wybiera i – jak mówią - nie mogą mieć do nikogo pretensji.
- Chcemy prosić o pomoc, aby każdego dnia móc budzić się z pewnością, że mamy leki i mamy szansę na przeżycie kolejnego dnia - podkreślają siostry.
Jeśli chcesz pomóc możesz to zrobić za pośrednictwem zbiórki internetowej. Szczegóły podane są TUTAJ
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz