W 2011 r. ukazała się w Poznaniu książka Dainy Kolbuszewskiej "Niemka. Dziecko z pociągu". Autorka opisuje historię kilkorga niemieckich dzieci, które zostały przygarnięte przez krotoszynian u schyłku II wojny światowej. Mimo że temat był znany starszym mieszkańcom miasta, do chwili wydania książki stanowił tabu.
Pociąg ewakuacyjny dotarł do Krotoszyna w maju lub czerwcu 1945 r. Dzieci pochodziły z domów dziecka i żłobków we Wrocławiu, do którego mieli wkroczyć Sowieci. Pociąg miał jechać w głąb Rzeszy, ale na terenie Czechosłowacji przechwycili go Sowieci i skierowali na wschód. Doszło do gwałtów na niemieckich siostrach, 40 z nich zaginęło, zaginęło też kilkoro dzieci.
Krotoszynianie zdali egzamin
W wagonach towarowych pociągu, który wjechał na dworzec w Krotoszynie, było 130 dzieci. Leżały na podłodze na kocykach, na sznurach wisiały pieluchy. Głód, brud, zimno. Powiadomione wcześniej siostry Polskiego Czerwonego Krzyża przyszły na stację z kanką mleka.
Kilkoro krotoszynian, widząc oznaczone tabliczkami z niemieckimi imionami i nazwiskami niemowlaki, postanowiło zabrać je do swoich domów. Zachęcał ich do tego kierownik składu i siostry, które przeczuwały, że te najbardziej chore nie przeżyją.
Dainie Kolbuszewskiej nie udało się dokładnie ustalić, ile dzieci trafiło pod krotoszyńskie dachy. To jedna z najpilniej do dziś strzeżonych tajemnic. Tylko w jednym przypadku o swojej przyrodniej, nieżyjącej już siostrze Marii (wcześniej Brygide), opowiedział otwarcie Bogdan Kolasiński. Jego ojciec był wówczas kolejowym lekarzem i to on przygarnął małą Niemkę.
Niektóre dzieci z pociągu nie mają nawet imienia i nazwiska, nie wiadomo o nich nic poza tym, że nie przeżyły. Im ten tekst się szczególnie należy. Bo myślę (choć pewnie to utopijne), że nie można pozwolić życiu zniknąć tak kompletnie bez śladu – pisze Daina Kolbuszewska.
Dwie kobiety, dwie opowieści
W książce o swoim podwójnym życiu i dochodzeniu do prawdy mówią tylko dwie osoby. Autorka zabiegała o to latami, a nazwiska przybranych rodziców – na ich prośbę – nie zostały ujawnione. Ich dane także.
Obie kobiety dość wcześnie dowiedziały się o swoim pochodzeniu. Obie opowiadają o odnalezieniu prawdziwych rodzin i o tym, jaką postawę przyjmowali polscy rodzice, którzy ukrywali przed nimi przeszłość. A także o wyjazdach do Niemiec i wizytach w Polsce ich biologicznych rodziców, o propozycjach zamieszkania na Zachodzie. Jedna z nich mówi o wielkiej miłości do prawdziwej matki, która nie potrafiła tego uczucia odwzajemnić. Inna daje do zrozumienia, że nigdy nie była do końca szczęśliwa.
Ponad wszystkim
Pozostałe dzieci po powrocie do Wrocławia (postanowili o tym Sowieci) skierowano do klasztoru Urszulanek w Bardzie Śląskim. Z oblężonego miasta wyjechało ok. 150 istot, do ostatniego etapu podróży dotarło prawdopodobnie 41...
Daina Kolbuszewska pisze, że kilkakrotnie przerywała pisanie, bo to czego się dowiadywała, było zbyt okrutne.
Ktoś, kto przeczytał tę książkę, powiedział: to pieśń wojenna w obronie życia, które zawsze jest ponad wszystkim.
Daina Kolbuszewska jest z wykształcenia muzykologiem i psychologiem. Przez jedenaście lat – do roku 2007 – była dziennikarką Gazety Wyborczej. Interesuje się kulturowym dziedzictwem, które ukształtowało współczesność Poznania. Obecnie przygotowuje drugie, uzupełnione wydanie książki.
2 0
Ludzie dzięki temu żyli. To piękna historia. Warto o tym mówić.
1 0
jedno z opisanych dzieci to moja tesciowa anna anita