Trudno było go nie znać, trudno było o nim nie słyszeć. Poza tym, że zawsze odgrywał ważne role w życiu Krotoszyna, miał w sobie jakąś wyjątkową lekkość nawiązywania kontaktów, chęć poznawania. On człowiek lewicy ? uformowany w dawnych czasach ? umiejący łączyć w sobie dwie zupełnie różne epoki. Z nieodzownym uśmiechem na twarzy, ale także stanowczością i umiejętnością walki o swoje poglądy, gdy trzeba było.
Był absolwentem Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie (1976) i studiów podyplomowych z organizacji i zarządzania na Politechnice Poznańskiej (1986). Tuż po studiach rozpoczął pracę w Krotoszyńskim Przedsiębiorstwie Ceramiki Budowlanej.
Jako niespełna 30-latek pełnił funkcję najmłodszego w dziejach naczelnika Krotoszyna (1980-1984), co otworzyło mu drogę do dalszych awansów. W latach 1985-1991 był dyrektorem do spraw rozwoju w Cerabudzie, a w kolejnych, aż do roku 2008, zarządcą komisarycznym i wreszcie przez 6 lat prezesem zarządu. Przeprowadzono wówczas restrukturyzację firmy i kilka ważnych inwestycji, ale przedsiębiorstwo nie utrzymało się na rynku.
Potem prowadził własną firmę zajmując się zaopatrzeniem zakładów ceramicznych w urządzenia zagranicznych marek. Unowocześniono wtedy kilka zakładów, m.in. w Chmielowie i Przysusze.
Przez niemal cały czas pełnił funkcje w organizacjach pozarządowych. Przez kilkanaście lat był prezesem Polskiej Izby Przemysłowo-Handlowej Budownictwa, należał także do Rady Naukowej w Instytucie Materiałów Budowlanych w Warszawie. Przewodniczył też Radzie do Spraw Bezpieczeństwa przy Inspektorze Pracy w Poznaniu.
W latach 2000-2011 prezesował Klubowi Przedsiębiorców Ziemi Krotoszyńskiej, obejmując schedę po Zdzisławie Białku. Patronował wyborczemu projektowi wprowadzenia przedsiębiorców do Rady Miejskiej, co nie zakończyło się sukcesem. Był też członkiem Wielkopolskiego Klubu Kapitału w Poznaniu.
Byliśmy ludźmi z dwu różnych stron politycznej barykady, która stanęła między Polakami w 1989 r. A jednak darzyliśmy się sympatią i uznaniem, mimo że nie utrzymywaliśmy bliższych kontaktów. Mogę nawet powiedzieć, że jeśli zmieniłem sposób patrzenia na ludzi PRL-u to w dużym stopniu dzięki niemu i osobom jemu podobnym. Czasami wypominał mi wczesne ataki Rzeczy na ludzi dawnej władzy, a mi nie podobały się – też tylko czasami – jego spory, które prowadził z innymi krotoszyńskimi notablami. Bo silne osobowości na ogół się odpychają... Ale dziś są to tylko detale.
Stefan wyszedł ze skromnego domu i właściwie wszystko, co uzyskał w życiu, zawdzięczał swojej odwadze i asertywności. W tej rodzinie to On, jako pierwszy, przecierał nieznane szlaki i potrafił wykorzystać dar, który przyniosło mu życie. Można nawet powiedzieć, że poszczególne etapy jego kariery przychodziły mu nadzwyczaj łatwo. Myślę nawet, że to, co miał do osiągnięcia tutaj, osiągnął z nawiązką. Tak jakby wyczerpał się jego czas, bogaty czas obfitujący przede wszystkim w przychylność losu.
Z wyjątkiem odejścia Żony Aurelii, która nagle zmarła 11 lutego ub. roku. Był całkowicie zagubiony i zdruzgotany. Potem przyszła wiadomość o chorobie, co do której nie miał najmniejszych wątpliwości, że wkrótce zostanie przez nią pokonany. Odszedł 24 lutego 2019 r.
Stefanie, żegnaj!
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu rzeczkrotoszynska.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas sekretariat@rzeczkrotoszynska.pl lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz