Kogo i za co chce wyśmiewać radny Bartosz Kosiarski?

Na ostatniej sesji krotoszyńskiej rady miasta pojawił się wątek obsadzania stanowisk w podległych gminie jednostkach osobom powiązanym z Polskim Stronnictwem Ludowym.

24 czerwca na sesji, w trakcie dyskusji o raporcie na temat stanu miasta i gminy, radny Cezary Grenda zauważył, że stanowiska kierownicze powinno się powierzać konkretnym osobom w sposób odpowiedzialny. Jego obszerna wypowiedź dotyczyła Joanny Jarockiej, którą w konkursie wybrano na dyrektorkę Krotoszyńskiego Ośrodka Kultury. Radny skrytykował jej działania i kompetencje, o czym pisaliśmy w poprzednim wydaniu.

Opozycyjny radny Bartosz Kosiarski (Krotoszyn na Nowo) podchwycił te słowa, dziękując Grendzie „za głos rozsądku”.

– Czasami budzi się refleksja wśród radnych. (…) Nie jest wstydem nie zgadzać się burmistrzem, nawet jak jest się z tej samej opcji samorządowej – stwierdził.

Odniósł się też do kwestii obsadzania stanowisk. Zauważył, że podejmowane przez burmistrza decyzje kadrowe wpływają na jakość życia w Krotoszynie. A wybór szefa podległej gminie instytucji może wpływać negatywnie na pracę całego jej personelu.

Jego zdaniem o tym,  kto obejmie stanowisko w spółce, zakładzie czy jednostce budżetowej w większości przypadków decyduje posiadanie legitymacji Polskiego Stronnictwa Ludowego. -  Lub chociażby startowanie z list PSL-u w wyborach samorządowych – dodał Kosiarski.

I podał przykłady.

– Pierwszy, o którym wspomniał radny Cezary Grenda, dyrektorka KOK-u - start z list PSL-u. Pan prezes Niciejewski (prezes CSiR Wodnik - red.) startował z list PSL-u. Pan Marcin Jamry (były prezes PGKiM - red.) startował z list PSL-u. I tu chyba mamy do czynienia z najgorszą rzeczą, jaka się mogła panu burmistrzowi przydarzyć, czyli kłopotami byłego pana prezesa - radny nawiązał tu do faktu, że siedzi on w areszcie w związku z zarzutami o łapówkarstwo.

Radny Kosiarski mówił też o nowym prezesie PGKiM, Marianie Janasie, który także startował kiedyś z list PSL-u. Wspomniał również o powołaniu do rady nadzorczej Miejskiego Zakładu Komunikacji wicemarszałka województwa wielkopolskiego, Krzysztofa Grabowskiego (PSL).

– Jak mi ktoś powie, że tu nie ma nepotyzmu, partyjniactwa, to naprawdę - z całym szacunkiem, ale wyśmieję go – skomentował.

Burmistrz Franciszek Marszałek stwierdził na to, że nigdy nie ukrywał swojej przynależności do PSL-u. Przypomniał, że jego ugrupowanie wygrało wybory samorządowe, wprowadzając do rady gminy 8, a do rady powiatu 6 osób.

– Nie rzucałbym tak nazwiskami, bo jest z nami pani dyrektor Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej (Katarzyna Kulka – red.). Tam było trzech kandydatów, dwóch z PSL-u i obecna pani dyrektor – powiedział burmistrz.

Wspomniał też o konkursie na szefa wydziału promocji w magistracie, który wygrała Mariola Koczorowska. – Nawet pytałem - jak już została wybrana - czy nie ma rodziców z PSL-u, bo może się pojawić taki zarzut – dodał.

Zaznaczył też, że prezes PGKiM nie musiał być wyłoniony w konkursie. Komisja wybrała go spośród 12 kandydatów. – Byłoby niesprawiedliwe, by przekreślać kogoś, kto kiedyś startował z listy PSL-u – skomentował.

Jak dodał, wicemarszałka Grabowskiego wskazał do rady nadzorczej miejskiej spółki z powodu pozycji, jaką ma we władzach wojewódzkich.