Sąsiadce przeszkadzało, że dzieci lokatorów mieszkających piętro wyżej hałasują. Doprowadziła do tego, że młoda krotoszynianka z chorymi maluchami musiała się wyprowadzić po zaledwie kilku dniach.
Kobieta wraz ze swoim partnerem i trójką dzieci (5- i 4-letnim oraz 1,5-rocznym) mieszka na jednym z osiedli w pobliżu krotoszyńskiej szkoły podstawowej nr 8. W ostatnich tygodniach wszyscy przeprowadzili się do większego lokum (z bloku do bloku w obrębie tego samego osiedla).
Niestety w nowym lokum – większym o 10 m kw. – rodzina przebywała tylko przez tydzień. Problemy zaczęły się praktycznie już następnego dnia po zamieszkaniu, bowiem sąsiadka zwróciła się ze skargą do właściciela lokalu, który rodzina wynajęła.
Koszmar z sąsiadką
– Stwierdziła, że dzieci biegają, piszczą i hałasują – powiedziała nam młoda krotoszynianka.
Jak dodała, dwoje jej dzieci ma orzeczony autyzm. Zdarza się, że hałasują, np. podczas kąpieli, jej zdaniem nie jest to jednak nie do zniesienia.
Sąsiadce, kobiecie w średnim wieku, przeszkadzało – jak nam powiedziała – stukanie w kaloryfery i bieganie, „że sufit na głowę leciał”. – Mąż nie mógł się wyspać po nockach – zaznaczyła.
Zasugerowała właścicielce mieszkania, aby rodzina się wyprowadziła.
– W SMS-ie stwierdziła, że w naszym domu jest „dzicz”, a dzieci to „wredne bachory” – powiedziała nam zmuszona do wyprowadzki kobieta.
Inni sąsiedzi z jej bloku twierdzą, że z mieszkania rodziny wcale nie dochodził nadmierny hałas.
Jak odniosła się do tego sąsiadka, która na niego narzekała?
– Bo ja jestem pośrodku i mam najgorzej, a lokatorzy po bokach nie słyszą tego, co u nas się dzieje – stwierdziła podkreślając, że jest osobą bardzo uczciwą.
Chcieli się dogadać
Młoda krotoszynianka postanowiła wyciągnąć rękę do sąsiadki.
– Zaprosiliśmy ją do naszego mieszkania, aby zobaczyła, jak żyjemy. Ona jednak nie przyszła, tylko stała pod drzwiami, podsłuchiwała i nagrywała – stwierdziła powołując się na słowa samej sąsiadki.
Inaczej przedstawiła tę sytuację osoba skarżąca się na hałasy.
– Rozmawiałyśmy w miłej atmosferze, ale teraz, skoro poszła do gazety, to widzę, że zaczyna się mścić. Ja tak tego nie zostawię – powiedziała.
Właścicielka mieszkania na początku bagatelizowała sprawę. Kolejne SMS-y od niezadowolonej kobiety wpłynęły jednak na decyzję o wyprowadzce najemców z autystycznymi dziećmi.
– Już nie mieliśmy sił na dalsze utarczki – stwierdziła matka trojga dzieci.
Decyzję właścicielka i najemca podjęli wspólnie.
Ponowna przeprowadzka
– Po tygodniu wróciliśmy do starego, mniejszego mieszkania w innym budynku na tym samym osiedlu. Nikt nam teraz nie zwróci kosztów przeprowadzki. Za firmę i busa zapłaciliśmy 800 zł – skarżyła się krotoszynianka.
Na przyłączenie gazu rodzina wydała 150 zł.
Zdążyła też kupić sprzęt i meble, które po ponownej przeprowadzce nie mieszczą się w mniejszej kuchni.
Z pytaniem o powód rozwiązania umowy najmu zwróciliśmy się do właścicielki mieszkania. Mimo że obiecała nam rozmowę na ten temat, ostatecznie z tego zrezygnowała. Przysłała nam taką wiadomość: „Zastanowiłam się nad państwa propozycją rozmowy, jednak nie będę udzielać komentarzy w tej sprawie”.