Przedsiębiorcy są pełni obaw, spodziewają się pogorszenia sytuacji

Mamy niskie bezrobocie, ale nastroje przedsiębiorców są złe. Obawiają się rosnących kosztów pracy. Jest też kwestia Ukraińców i tego, jak poradzili sobie na naszym rynku pracy.

W Powiatowym Urzędzie Pracy w Krotoszynie na 15 września br. zarejestrowanych było tylko 26 obywateli Ukrainy, a od marca, gdy zaczęli przyjeżdżać do nas uchodźcy, zarejestrowało się niewiele, bo 100 Ukraińców. 

Natychmiast wchłonięci
Okazuje się, że lokalny rynek pracy natychmiast wchłonął uchodźców. Od marca pracę podjęło prawie 700 uchodźców.

— To są podjęcia pracy zgłaszane przez pracodawców przez portal praca.gov.pl bez żadnych kosztów, czyli nie muszą płacić za oświadczenie czy zezwolenie na pracę — mówi Małgorzata Grzempowska, dyrektorka PUP.  

Do tego należy dodać ponad 1000 zarejestrowanych w tutejszym PUP oświadczeń o powierzeniu wykonywania pracy cudzoziemcom w ogóle. W tej liczbie są też w większości przybyli do  naszego powiatu Ukraińcy. 
Uchodźcy, którzy chcieli dostać pracę czy wsparcie z urzędu, tę pomoc dostały. 29 osób wysłano na staże, ale 5 osób przerwało je. Z 13 Ukraińców skierowanych do prac interwencyjnych 3 zrezygnowały w trakcie. Zazwyczaj powodem był powrót do Ukrainy.
Obecnie 20 osób uczestniczy w kursie języka polskiego, finansowanym ze środków PUP. 
Cudzoziemcy w większości bardzo dobrze sobie poradzili i znaleźli zatrudnienie. Większość przybywających miała już tę pracę uzgodnioną poprzez swoich krajan, którzy przebywali już na terenie naszego powiatu. 
Ukraińcy zostali wchłonięci natychmiast, bo u nas są spore luki  kadrowe w wielu firmach. 

Obawy przedsiębiorców

— Powiat krotoszyński ma niskie bezrobocie, bo stopa bezrobocia wyniosła na koniec sierpnia zaledwie 2,5 proc. W województwie wielkopolskim to 2,7 proc., a w Polsce 4,9 proc. — informuje szefowa pośredniaka.

W  liczbach realnych bez pracy pozostaje ok. 950 osób. 
Na razie sytuacja jest bardzo dobra, ale wszelkie znaki na  niebie i ziemi wskazują, że idziemy w kierunku pogorszenia sytuacji.

— Dlatego, że nastroje wśród przedsiębiorców są bardzo złe.  Szefowie i właściciele firm obawiają się podwyżek, które będą musieli dać pracownikom w 2023 r. (w związku z zapowiedzią rządu o dwukrotnym w ciągu roku wzroście płacy minimalnej — red.), ale nie tylko tym najniżej zarabiającym — przekonuje M. Grzempowska.

Bo pracownicy z dłuższym stażem pracy, zarabiający trochę więcej niż najniższe wynagrodzenie, będą także domagali się wzrostu płac. 
Przedsiębiorcy mówią o wysokich kosztach pracy w ogóle.

— Paliwo zdrożało, więc przewożenie pracowników i towarów jest droższe, do tego wyższe wynagrodzenia, co się przełoży na wzrost cen produktów i usług. Klient będzie więc obciążony wyższymi kosztami — obrazuje sytuację szefowa PUP. 

Niektóre branże będą miały kłopoty w trakcie szalejącej drożyzny. Grzempowska przewiduje zastój w budowlance i wszystkich gałęziach z nią powiązanych. Podobnie może być w branży gastronomicznej.

Negatywne nastroje
Z drugiej jednak strony, na pieniądze z rezerwy ministra  rodziny i polityki socjalnej przekazane do naszego urzędu pracy ciągle jest zapotrzebowanie. Nadal  było więcej  złożonych wniosków przez firmy na pokrycie kosztów utworzenia nowych miejsc pracy niż środków, jakie były na to przeznaczone. 
— Zainteresowanie pracodawców tworzeniem miejsc pracy i pozyskaniem pieniędzy nie zmalało, ale trudno powiedzieć, jak będzie wyglądało utrzymanie pracowników ciągu najbliższego roku czy dwóch. Póki co, Krotoszyn dobrze się trzyma. Wybronił się przed negatywnymi skutkami ekonomicznymi w pandemii, broni się przy ostatnich podwyżkach w gospodarce. Ale nastroje wśród prowadzących działalność są niepewne — komentuje M. Grzempowska.

Jak pomaga PUP

Zainteresowanie pracodawców tworzeniem miejsc pracy i pozyskaniem pieniędzy nie zmalało, ale trudno powiedzieć, jak będzie wyglądało utrzymanie pracowników ciągu najbliższego roku czy dwóch.

- Póki co, Krotoszyn dobrze się trzyma. Wybronił się przed negatywnymi skutkami ekonomicznymi w pandemii, broni się przy ostatnich podwyżkach w gospodarce. Ale nastroje wśród prowadzących działalność są niepewne — komentuje M. Grzempowska.

PUP  ostatnio otrzymał dodatkowe ponad 500 tys. zł na aktywizację mieszkańców wsi, co dotyczy wszystkich obywateli powiatu poza miastem Sulmierzyce. Dysponuje też środkami na rozpoczęcie działalności gospodarczej. Zawierane są umowy na refundację kosztów utworzenia nowych miejsc pracy. 
Cały czas odbywają się szkolenia i realizowane bony na zasiedlenie dla osób poniżej 30. roku życia. Prowadzone jest także kształcenie ustawiczne, finansowane z Krajowego Funduszu Szkoleniowego, z którego korzystają pracodawcy i pracownicy, podnosząc swoje kwalifikacje. Są to najczęściej: kierowcy, elektrycy, ślusarze, ale także fryzjerki czy kosmetyczki, jak również branża IT. 
— To bardzo dobra oferta, dzięki której pracodawca może pokryć koszty dokształcania, które zazwyczaj obciążały jego budżet. Tu przedsiębiorcy korzystają z pomocy funduszu, na który się składają, opłacając składki, gdyż KFS to cześć Funduszu Pracy — podkreśla dyr. Grzempowska.