27 czerwca 19-latki Christina i Joanna wybrały się na rowerową wycieczkę po okolicy. Christina mieszka w Kobylinie, a Joanna w Pasierbach.
Jadąc leśną ścieżką między Dłonią a Pasierbami usłyszały dochodzące z lasu popiskiwania. Zaniepokojone i zaciekawione, postanowiły odnaleźć źródło odgłosów. Na ściółce zauważyły jutowy worek mocno zawiązany sznurkiem. Worek się ruszał, to z niego dochodziły piski.
Nastolatki szybko rozwiązały worek, z którego natychmiast wybiegły dwa małe psiaki - tak przestraszone, że od razu zaczęły uciekać. Dziewczęta złapały je dopiero w polu. Wtedy zobaczyły, jak bardzo szczeniaki, biszkoptowy i czarny, są zaniedbane. Dwa mieszańce wyrzucone przez człowieka i skazane na pewną śmierć.
Znalazczynie najpierw pojechały z psami do domu Joanny w Pasierbach, gdzie je nakarmiły i napoiły. Okazało się, że zwierzaki mają kleszcze i są zapchlone. Christina postanowiła jednego ocalonego przez siebie czworonoga przyjąć pod swój dach.
- Mamy już psa, ale ten też będzie miał u nas dobrze. Od razu poszłam z nim do weterynarza. Okazało się, że ma około 7 do 8 tygodni. Dostał wszystkie niezbędne leki, wykąpaliśmy go w szamponie przeciw pchłom, wyciągnęliśmy kleszcze, a przede wszystkim daliśmy jeść - mówi jej mama Małgorzata.
Biszkoptowy pies został w Kobylinie i wabi się Reksio, a drugi tego samego dnia znalazł przyjazny dom i wspaniałych opiekunów.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz