Zamknij

Wyrok w sprawie fermy lisów w Durzynie. Zwierzęta były głodzone i przeżyły horror

12:32, 24.11.2022 Sebastian Pośpiech Aktualizacja: 12:37, 24.11.2022
Skomentuj

Zapadł wyrok w sprawie zagłodzonych lisów z fermy pod Krotoszynem. Właściciel fermy przebywał w więzieniu. W tym czasie zwierzętami miała zajmować się jego żona, która jednak pozostawiła lisy bez opieki. Teraz ona została skazana wyrokiem sądu.

 

Wyrokiem sądu pierwszej instancji za znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem oraz uśmiercenie zwierząt bez uprawnień oskarżona Monika O. została skazana na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Oskarżony Grzegorz Z., który zabił ok. 130 lisów poprzez porażenie prądem, nie mając do tego uprawnień, otrzymał karę 6 miesięcy ograniczenia wolności polegającą na wykonywaniu nieodpłatnej kontrolowanej pracy na cel społeczny w wymiarze 20 godzin miesięcznie.

 

130 martwych lisów w klatkach

Przypomnijmy: jesienią 2020 r. aktywiści Stowarzyszenia Otwarte Klatki i krotoszyńskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami przeprowadzili interwencję na fermie lisów w Durzynie pod Krotoszynem po tym, jak otrzymali zgłoszenie od mieszkańców o błąkających się po okolicy lisach. Na miejscu zastali szokujący widok - w klatkach leżały rozkładające się zwłoki dziesiątek zwierząt, niektóre były częściowo zjedzone przez inne lisy. Ok. 130 martwych lisów leżało ułożonych w klatkach, zostały one zabite poprzez porażenie prądem. Jak się okazało podczas procesu, osoba, która zabiła zwierzęta, nie miała do tego uprawnień i czerpała wiedzę z internetu.

Część lisów była w stanie agonalnym (dwa zostały uśpione na miejscu przez lekarza weterynarii). Po fermie chodziły także lisy, którym udało się uciec z klatek - poszukiwały jedzenia w odchodach. Okazało się, że ferma funkcjonowała nielegalnie przez wiele lat.

Aktywiści uratowali 21 lisów, ponad 40 lisów decyzją powiatowego weterynarza w Krotoszynie, trafiła na fermę w innym powiecie. Kontrola ich stanu zdrowia wykazała znaczne wychudzenie.

 

Śmierć głodowa

Sprawa została złożona do prokuratury, a 3 listopada zapadł wyrok w sądzie.

Angelika Kimbort, radczyni prawna reprezentująca Stowarzyszenie Otwarte Klatki, komentuje:

– Kara ograniczenia wolności poprzez wykonywanie nieodpłatnej kontrolowanej pracy na cele społeczne dla jednego ze sprawców jest słuszna. To młoda osoba, która nie żyła z hodowli, a jedynie pomagała w uśmiercaniu zwierząt, najprawdopodobniej kierując się chęcią pomocy w tej konkretnej, trudnej sytuacji. Sprawca tę karę zdecydowanie odczuje i to paradoksalnie dotkliwiej niż Monika O., którą sąd potraktował nader łagodnie.

Zdaniem radczyni trzeba pamiętać, że zarzut dotyczył znęcania się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem. - Oskarżona mając siłę na uśmiercenie 130 lisów jednocześnie nie podjęła żadnych sensownych działań, aby uchronić pozostałe kilkadziesiąt zwierząt przed okrutną śmiercią głodową - stwierdziła A. Kimbort.

 

Wiedzieli, ale przeczekali

O złej sytuacji zwierząt na fermie wiedziało wiele osób, także powiatowa lekarz weterynarii, ale zaniechano konkretnych działań.

- Wybrano opcję przeczekania problemu, a on niestety rozwiązał się w sposób szczególnie dramatyczny dla zwierząt. Niestety w tym przypadku Prokuratura nie dopatrzyła się niedopełnienia obowiązków - uważa Angelika Kimbort.

Aktywiści na rzecz zwierząt twierdzą, że sprawa lisów z Durzyna świetnie obrazuje, dlaczego w Polsce konieczne jest wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt na futro. - Nawet w przypadku tak ogromnego zaniedbania i doprowadzenia do śmierci głodowej kilkudziesięciu zwierząt hodowcy pozostają praktycznie bezkarni – dodaje Marta Korzeniak ze Stowarzyszenia Otwarte Klatki.

(Sebastian Pośpiech)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

StrzepanStrzepan

2 0

Zwyrodnialcy!!! 16:36, 24.11.2022

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%