Setki ryb wymarło w stawie w Długołęce. Wszystkie zostały zutylizowane.
Ryby masowo padały i wypływały na wierzch 13 lipca. Zebrano ok. 500 kg ryb różnych gatunków, które zawieziono do utylizacji.
– Szacujemy, że zdechło więcej ryb – ok. 600 kg. Co się stało z pozostałymi? Część nie wypłynęła, lecz osiadała na dnie, a niektóre zanim zaczęliśmy je zbierać, zabrały ptaki – czaple, a nawet orły – opowiada „Rzeczy Krotoszyńskiej” Waldemar Konieczny, prezes koła Polskiego Związku Wędkarskiego w Kobylinie.
- Przyducha w zbiorniku w Długołęce spowodowana była upałami, które podniosły temperaturę wody w dzień, a do tego noc była pochmurna. No i niestety stało się – wyjaśnia W. Konieczny.
Wędkarze z bólem serca zbierali martwe ryby, wśród których były sandacze osiągające do 0,80-1,00 m długości. Były też duże okazy szczupaków, zdarzył się i sum.
– Będzie nam szczególnie ciężko odbudować rybostan sandacza. Rozglądamy się za nim. Będziemy stopniowo uzupełniali ten gatunek ryby – zapewnia prezes Konieczny.
Wielkie sprzątanie przeprowadzono szybko, a utylizację zgodnie z procedurami, jakie obowiązują w takich przypadkach.
Wędkarze następnie poprosili o pomoc Ochotnicza Straż Pożarną w Kobylinie. Druhowie zajęli się natlenieniem akwenu poprzez polewanie wody z węża gaśniczego. Działania przyniosły efekt.
– Ryby, które pływały tuż pod powierzchnią, uspokoiły się i zeszły żerować przy dnie. Znajdując się przy samym lustrze wody były łatwym łupem dla ptaków – mówi szef kobylińskiego PZW.
Pomogło natlenienie zbiornika i to, że po kilku dniach obniżyła się temperatura powietrza.
Wędkarze już myślą o tym, jak w przyszłości zapobiec przydusze. Będą chcieli zaopatrzyć się w pompy natleniające, ale jest jeszcze problem ze stałym zasilaniem energetycznym przy tym akwenie. Rozważają więc zasilanie alternatywne.
3 10
za duzo ukrainców przyjechalo przez żółtych padły Tania wschodnia rasa
7 0
Artykuł zawiera nieścisłości ponieważ to vice prezes Zbigniew Puślednik powiadomił OSP W Długołęce i w Kobylinie osobiście prosząc o pomoc i to on był cały czas na zbiorniku i on ściągał ludzi do pomocy i nadzorował całość pomimo swojego urlopu i sam również wybierał i pakował cuchnącą padlinę. Oczywiście nie ma o tym ani słowa.
4 0
Pan Konieczny nie przyjechał nawet nad ten staw ,nawet nie wiedział kto tam był,nie URATOWAŁ ani jednej ryby....Ale stać,pachnieć i zbierać poklask potrafi jak nikt inny.....Chwała,Narcyzom Chwała ?
onieczny
0 0
Panowie dziennikarze taka prośba. Proszę o rzetelne zbadanie tematu i potem upubliczniać artykuł. Całością operacji ratunku tego wyjątkowego zbiornika kierował wiceprezes tutejszego koła. Ten Pan poświęcił swój wolny czas/urlop by ratować rybostan oraz zbiornik. Prosił wędkarzy oraz straż pożarną o pomoc w tej awaryjnej sytuacji. Wierzę, że u Państwa znajdzie się chwila by sprostować nieścisłości i poprawić ten artykuł jak przystało na gazetę tego poziomu. Pozdrawiam / Wędkarz z koła Poniec