Łukasz Kaczmarek przekazał Bazylice pw. św. Jana Chrzciciela w Krotoszynie złoty medal Mistrzostw Europy w siatkówce wywalczony w Rzymie.
20 września na Rynku, w trakcie spotkania z mieszkańcami, podarował krążek przyjacielowi swojej rodziny ks. dr Aleksandrowi Genderze.
- Jednak nie jest to z mojej strony gest skierowany jedynie do naszej rodzinnej parafii, ale dla wszystkich mieszkańców Krotoszyna, których nieustanne wsparcie odczuwam na każdym turnieju – powiedział nasz znakomity siatkarz.
Ks. proboszcz Gendera podziękował sportowcowi. Obiecał, że medal będzie w Bazylice w gablocie przy ołtarzu Matki Bożej.
– To ważny dla Ciebie krążek. To także twój wysiłek i trud, twoja praca. To wszystko w tym medalu jest zawarte i przyjmujemy to jako wyraz Twojego szacunku dla mieszkańców Krotoszyna, dla tych ludzi z których wyszedłeś i z którymi wzrastałeś – powiedział ks. Gendera.
Kaczmarek jest najbardziej utytułowanym sportowcem w historii miasta, który stał się idolem. Dla wielu jest już postacią ikoniczną. Zawodnika bowiem nie definiują sukcesy, sława i splendor, ale to jaką jest osobą na co dzień. Jest sympatycznym, serdecznym i chętnym do pomocy chłopakiem z Krotoszyna. Na wszystko zapracował swoją ciężką pracą i nie poddawał się mimo trudności. Jest wzorem dla naszej młodzieży. Nie ucieka od swojej popularności. Przychodzi na spotkania z kibicami rodzinnego miasta, by odpowiadać na pytania, fotografować się i rozdawać autografy.
W czwartek zapełnił niemal cały Rynek. Przyszli starsi i młodzi krotoszynianie. Mówił z szacunkiem o innych sportowcach, gdy zapytano go o polskich piłkarzy, którzy grają ostatnio źle, czy o siatkarzu Bartoszu Kurku, którego zastąpił w reprezentacji w podstawowym składzie podczas Ligi Narodów i Mistrzostw Europy.
– Uważam, że najlepszym atakującym świata jest Bartek Kurek, który w tym roku ma swoje problemy zdrowotnie. Jest mi bardzo przykro z tego powodu, bo znając go osobiście wiem ile zdrowia zostawiał po to, żeby wrócić. Niestety to jest dla niego koniec sezonu reprezentacyjnego – powiedział.
Łukasz dodał, że za tym jak świetnie i pewnie prezentuje się na boisku stoi świetna drużyna.
- Jest wsparcie i szacunek, każdy idzie w jednym kierunku. Jest duża wymienność i nie ma żelaznej szóstki, bo każdy jest potrzebny i wchodząc na boisko daje dużą jakość – stwierdził.
Kaczmarek przekonał się, jakie jest kruche życie profesjonalnego zawodnika. Kilka lat temu przeszedł zapalenie mięśnia sercowego po niezaleczonej grypie. To mogło zakończyć jego karierę.
– Wyciągnąłem z tej lekcji wiele. Trafiłem na znakomitych lekarzy, którzy mnie z tej choroby wyprowadzili. W kolejnym sezonie klubowym w Kędzierzynie-Koźlu trenerem został Nikola Grbić, obecny trener kadry Polski, który bardzo we mnie wierzył i wtedy zdobyliśmy pierwsze mistrzostwo Ligi Mistrzów – przyznał.
Łukasz opowiadał także o presji i stresie, z jakimi się mierzy w trakcie meczów. Wspomniał o przyjacielskiej relacji z innym reprezentantem i kolegą klubowym Aleksandrem Śliwką. Dawał rady młodym zawodnikom, których nie mogło zabraknąć na Rynku. Wyraził nadzieję, że za rok po Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu ponownie spotka się z krotoszynianami, by wspólnie świętować. Po tych słowach (i kilkakrotnie podczas spotkania) dostał gromkie oklaski od ludzi dopingujących mu z całych sił, gdy występuje na boisku.
W spotkaniu uczestniczyli także najbliżsi Łukasza Kaczmarka, jego żona, córki oraz rodzice. Władze miasta przekazały mu podziękowania i pamiątkową koszulkę.
0 0
Wątpliwy "przyjaciel rodziny"