Jednym ze zwyczajów bożonarodzeniowych jest wieszanie pod sufitem gałązek jemioły. Ma to przynieść szczęście w nadchodzącym roku. Jednak roślina tak pozytywnie kojarząca się większości z nas od kilku lat spędza leśnikom sen z powiek.
Obserwowane zmiany klimatu powodują, że zmieniają się również warunki wzrostu roślin. Wydłużanie się okresu wegetacyjnego i ocieplenie sprzyjają gatunkom ciepłolubnym, a niekorzystnie wpływają na borealne. Jednym z beneficjentów obserwowanych zmian jest jemioła.
Ten półpasożyt wydaje się być ozdobą koron naszych drzew. Przez wiele lat uważano, że obecność jemioły nie szkodzi żywicielowi. Co prawda, czerpie ona z niego wodę i sole mineralne, ale w ilościach nie mających znaczenia dla zdrowia i rozwoju gospodarza. Okazało się jednak, iż ocieplenie klimatu sprzyja jemiole, która zwiększa swoją liczebność, a jej obecność nie jest wcale obojętna dla drzewa.
Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka. Po pierwsze, nasza bohaterka bardzo rozrzutnie gospodaruje wodą, co jest sporym problemem dla roślin zmagających się coraz częściej z suszą. Drzewo zamyka wtedy aparaty szparkowe, aby zapobiec utracie wody, a jemioła dalej wypompowuje zapasy z pnia. Przy dużym zasiedleniu gospodarza okazuje się to dla niego śmiertelne.
Drugą przyczyną jest pobieranie przez jemiołę nie tylko wody i soli mineralnych, ale również produktów fotosyntezy z organizmu żywiciela. Okazało się, że nawet 45 proc. węgla budującego jemiołę pochodzi od gospodarza. To dodatkowo osłabia drzewa zmagające się z niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi.
Trzecią przyczyną jest zmieniający się klimat. Jemioła jest gatunkiem ciepłolubnym, świetnie czującym się w warunkach południowej Europy, a w klimacie chłodniejszym występującym nielicznie. Dlatego wraz z ociepleniem postępuje intensywna kolonizacja naszych drzew.
Często jedną koronę zasiedla nawet kilkadziesiąt osobników jemioły.
Nasi starsi koledzy mówią, że jeszcze przed pięćdziesięciu laty spotkanie jemioły w okolicach Krotoszyna nie było łatwe. A pojedyncze drzewa zasiedlone przez ten gatunek bywały celem wycieczek osób interesujących się przyrodą. Dzisiaj wystarczy krótki spacer, by zaobserwować kilkadziesiąt takich okazów.
W lesie najbardziej cierpią sosny. Jest to gatunek rosnący na słabszych siedliskach, często o ograniczonej dostępności wody. W normalnych warunkach doskonale radzi sobie z suszą, ponieważ posiada wiele przystosowań ograniczających parowanie, a tym samym znacznie zmniejszających zapotrzebowanie na wodę.
Gdy taka “oszczędna” sosna zostanie zasiedlona przez “rozrzutną” jemiołę, musi sobie radzić z ponad normatywnym zapotrzebowaniem na wodę, której w glebie nie ma. Wszystkie mechanizmy obrony przed suszą biorą w łeb. Tę sytuację można by przyrównać do cieknącego kranu – nie da się go zakręcić, a licznik wody bije.
W ostatnich latach zjawisko to znacznie przybrało na sile i zaczęliśmy obserwować zamieranie drzewostanów sosnowych spowodowane obecnością jemioły. W skali całych Lasów Państwowych dotyczy ono już około 200 tys. ha.
Dotyczy to również lasów krotoszyńskich. W naszym nadleśnictwie jemioła jest problemem w sośninach o łącznej powierzchni ponad 1 tys. 200 ha. Sytuacji nie poprawia fakt, że najchętniej kolonizowane są drzewa najsilniejsze, stanowiące szkielet drzewostanu. To na nich nocują zwykle ptaki rozsiewające pasożyta.
Walka z tym zjawiskiem jest możliwa przez usuwanie drzew zasiedlonych, aby nie dopuścić do rozsiewania się jemioły na sąsiednie sosny. Czasami zdarza się, że porażone są prawie wszystkie drzewa w danym fragmencie lasu i nie pozostaje nic innego jak usunięcie całego drzewostanu.
Badania dowodzą, że w latach suszy śmiertelność drzew zasiedlonych przez jemiołę może być nawet dwudziestokrotnie wyższa od śmiertelności drzew zdrowych.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz