Cuchnąca woda na łąkach i polach. Rolnicy chcą odszkodowań! Urząd umywa ręce

Gdy pojawiają się deszcze nawalne, to grunty rolników w Salni są zalewane. – To nie jest jednak deszczówka, lecz brudna woda cuchnąca jak ściek – mówi sołtys Izabela Pługowska.

Rolnicy za pośrednictwem pani sołtys złożyli wniosek do burmistrza o odszkodowania za spowodowane straty. Z tym problemem borykają się od 3 lat. Brudna i śmierdząca woda, nie utrzymuje się w korycie Jawnika i wylewa na pola.

Zarośnięty Jawnik i polder zalewowy

Jak opisują, po ulewie z początku sierpnia w niektórych miejscach stan wody na polach dochodził do wysokości pół metra. Zboża śmierdzą odchodami, w ściekach pływały m.in. plastikowe butelki.

„Nigdy w ostatnich latach nie otrzymaliśmy odszkodowań za straty plonów, mimo że ubiegaliśmy się o nie. Polder zalewowy nie spełnia swojej funkcji według nas, gdyż jest zbyt mały i niewłaściwie utrzymywany. Rów cieku jest zarośnięty trzciną i tatarakiem” – czytamy w piśmie do władz Krotoszyna.

Jak się okazuje, za każdym razem po zdarzeniu urzędnik oczyszcza kraty i spuszcza wodę. Rolnicy pytają, dlaczego dopiero wtedy, gdy już jest po szkodzie. Twierdzą, że zastawki są zbyt późno otwierane od 3 lat, więc woda przelewa się, dostając się na drogę, a stamtąd na niżej położone grunty. Gdy pierwszy raz pisaliśmy o tym problemie w lipcu 2021 r., Wojciech Wierciński z krotoszyńskiego urzędu, tłumaczył, że zastawki na polderze zalewowym są ustawione na stałe. Dolna ma piętrzyć wodę w polderze, a górna trzyma maksymalny poziom wody zgromadzonej w zbiorniku. Od tego czasu nic się nie zmieniło.

Nie słuchajcie urzędników

Innym skutkiem jest niesamowicie duży wysyp komarów. Gdy jednak rolnicy zadzwonili do urzędników, by o tym problemie poinformować, usłyszeli, że „oni nie są sanepidem i nie będą zajmować się komarami”…

Izabela Pługowska zwróciła się o pomoc bezpośrednio do radnych.

– Nie słuchajcie nikogo w urzędzie, bo będą mówili, że rowy są wiejskie i spółek wodnych. A my wiemy, że nie wylewa się woda deszczowa, lecz brudna woda, która cuchnie jak ściek – powiedziała na sesji rady miasta w ubiegły czwartek.

Rolnicy chcieli udowodnić swoje słowa i zwrócili się o wyemitowanie filmu na sesji, który nagrali. Nie dostali zgody. Film przekazał pozostałym radnym jeden z nich, Arkadiusz Stelmaszyk. Widać na nim jak z polderu zalewowego w Salni wypływają tłuczeń i kamienie - taki był mocny prąd. Widać też, że zarówno Jawnik, jak i zbiornik retencyjny są zarośnięte.

To odwrócenie uwagi

Burmistrz Franciszek Marszałek przyznaje, że problem jest trudny do rozwiązania.

– Te systemy były budowane na pewną ilość deszczy nawalnych. Nigdzie nie byłyby w stanie poradzić sobie z tak wielką ilością opadów (jak w sierpniu - red.) – powiedział.

Następnie włodarz tłumaczył zaniedbania urzędników tym, że sytuacja się skomplikowała, bo państwowa spółka Wody Polskie przejęła ciek. Trzy grosze dorzucił Michał Kurek, naczelnik wydziału gospodarki komunalnej, ochrony środowiska i rolnictwa w magistracie.

Ciek Jawnik Wody Polskie zmieniły na dopływ rzeki i stały się zarządcą tej gminnej własności.

- Jeśli tak się stało, to powinni ponosić koszty utrzymywania, m.in. koszenia. Przecież naliczają nam opłatę (25 tys. zł rocznie - red.) za to, że gmina wpuszcza wodę do własnego cieku – powiedział M. Kurek.

– Dziwnym trafem tydzień przed sesją, gdy już naczelnik wiedział, że będziemy nagłaśniać sprawę, Jawnik został skoszony. Jeśli by tak było, że Wody Polskie przejęły go, to urząd nie wydawałby swoich pieniędzy, prawda? – powiedziała nam I. Pługowska.