Zamknij

Porażka Astry w cieniu skandalu

11:46, 28.09.2022 wb Aktualizacja: 11:48, 28.09.2022
Skomentuj

 

W kolejnym meczu piłkarze Astry Krotoszyn przegrali w Kobylej Górze. W związku jednak z tym co się okazało po jego zakończeniu wynik schodzi niejako na drugi plan.

 

Przypomnijmy, że obie drużyny zmierzyły się ze sobą na zakończenie poprzedniego sezonu. Wówczas jakby nie grając na maksimum swoich możliwości by wzajemnie nie zrobić sobie krzywdy skończyło się na remisie dającym obu klubom utrzymanie. Teraz było już inaczej.

Od początku było to bardzo wyrównane i zacięte spotkanie. Widać było, że obie drużyny interesuje zdobycie kompletu punktów.

Krotoszynianie bardzo dobrą okazje mieli po nieco ponad 20. minutach, przeprowadził ją Mateusz Mizerny podając do Patryka Powalisza przedłużającego do Oskara Rebelki, który będąc na dobrej pozycji nie opanował piłki. W rewanżu, po szybkiej kontrze, trafił doświadczony Maciej Stawiński. Tuż przed przerwą najpierw gospodarze mieli szansę na podwyższenie prowadzenia, ale jej nie wykorzystali, a następnie wysunięty Damian Grondowy nogami obronił strzał Damiana Spaleniaka, a dobitka Mizernego była niecelna.

Drugą połowę Astra rozpoczęła bardzo ofensywnie i po dwóch swoich akcjach domagała się rzutów karnych. Te jednak nie zostały podyktowane. Później nie brakowało też jeszcze innych kontrowersyjnych decyzji m.in. dotyczących dyktowania rzutów wolnych czy rożnych. Taka postawa kaliskiego sędziego głównego wzbudziła pewne wątpliwości u prezesa naszego klubu, pełniącego też w tym dniu, rolę kierownika Mariusza Ratajczaka i po zakończeniu pojedynku się one potwierdziły. W międzyczasie boiskowa rywalizacja się jednak toczyła. Aż trzy następne okazje miał Stawiński, ale tym razem dwukrotnie zabrakło mu precyzji a raz nie zdołał opanować piłki. Natomiast z niezbyt mocnym strzałem po ziemi Macieja Mikołajczyka z 20. metrów bez problemu poradził sobie Patryk Wojtkowiak. W odpowiedzi z dobrej pozycji mocno spudłował Jakub Siepa, a po główce Mateusza Ziemiańskiego bramkarz miejscowych zdołał sparować piłkę do boku i nie dał się on też pokonać Wiktorowi Przybyłowiczowi.

W końcówce, po drugiej stronie boiska, niewiele pomylił się główkujący Dawid Przybył. Gdy już zanosiło się, że skończy się na minimalnej porażce krotoszynian, w czwartej minucie doliczonego czasu, drugiego gola dla rywali zdobył Arkadii Herasymov. Powtórzyła się więc sytuacja z poprzedniej kolejki kiedy to również w 94. minucie Astra straciła bramkę, co oznaczało remis z Wartą.

Po ostatnim gwizdku wezwana przez prezesa Ratajczaka policja przebadała alkomatem głównego arbitra i okazało się, że w wydychanym powietrzu miał aż 1,2 promila alkoholu. Wydaje się więc wręcz nieprawdopodobne, że mógł on w takim stanie prowadzić ten mecz, a jednak. Pytanie czy nie zdawała sobie z tego sprawy dwójka jego młodych asystentów i sędzia techniczny? Trudno tą sytuację określić inaczej jak tylko skandaliczną. Z drugiej jednak strony czy stan sędziego wyszedł by na jaw gdyby kilkukrotnie podjął inne decyzje.

– Od początku sędzia główny zachowywał się dosyć dziwnie. Uważamy, że jego stan miał wpływ na poziom sędziowania i m.in. poprzez nie podyktowanie dwóch karnych wypaczył wynik tego spotkania dlatego składamy oficjalny protest i domagamy się jego powtórzenia oświadczył prezes Mariusz Ratajczak.

Jedno jest pewne to sytuacja bez precedensu.

(wb)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%