Marek Olejnik z Krotoszyna jeździ samochodem o napędzie elektrycznym od 5 lat. Jest bardzo zadowolony z tego pojazdu. Auto zwróciło mu się po 3 latach. Duże znaczenie ma także zerowa emisyjność.
W czasie pandemii koronawirusa założył w domu instalację fotowoltaiczną. Już wtedy planował, że część prądu ze słońca zostanie wykorzystana do auta elektrycznego, które planował zakupić.
Jak do tego doszło? Jeździł już samochodem hybrydowym z małą baterią i poczuł w kieszeni dużą ulgę. To doświadczenie dało mu dużo do myślenia. Początkowo zamierzał kupić auto typu hybrydą plug-in. Po dokładnej analizie wyszło na to, że oszczędności nie byłyby w ogóle zauważalne. – Gdy jesienią udałem się do salonu samochodowego, to po uruchomieniu auta odpalał się silnik spalinowy. Co z tego zatem, że miałbym większa baterię i mógłbym ją ładować, jak zimą silnik i tak jest w pierwszej kolejności odpala – opowiada. Stwierdził, że zakup hybrydy plug-in nie ma sensu, bo te auta są cięższe i więcej spalają, sprawdzają się dopiero wiosną po rozgrzaniu pojazdu. Po policzeniu kosztów zrezygnował z zamiaru zamiany zwykłej hybrydy na hybrydę plug-in.
Zaczął szukać samochodu elektrycznego. Na cel obrał auta używane ze względu na niższe koszty zakupu. Zanim dokonał zakupu, testowe jazdy odbył w 2019 r. we Wrocławiu Nissanem Leaf I. Skorzystał z usług Vozilli - Miejskiej Wypożyczalni Samochodów Elektrycznych. To ugruntowało jego decyzję, aby kupić samochód elektryczny.
- Kupienie nie było takie proste. Wiele rzeczy sprawdziłem, bo auta były w różnych stanach technicznych. Trzeba było uważać, aby nie dać się „naciąć”. Trafiłem na człowieka w Krakowie, który zaczął sprowadzać z salonów francuskich Nissany o napędzie elektrycznym. Kupiłem model Nissana Leaf, który miał 35 tys. km przebiegu i był użytkowany 3 lata i 2 lata stał na parkingu w salonie. Bateria była w idealnym stanie – stwierdza.
Za samochód zapłacił 40 tys. zł.
Miesięcznie robi 1,5 tys. km, głównie po okolicy. Na jednym ładowaniu dojeżdża do Kalisza w obie strony, czyli pokonuje dystans 100 km. Natomiast nieco dalej, np. do Poznania czy Wrocławia (czyli 100 km) dojeżdża w pierwszą stronę. A następnie zatrzymuje się na 5 minut w stacji bardzo szybkiego ładowania, tj. do 50 kWh. Koszt powyżej 3,5 zł za 1 KWh Bateria w moim niewielkim pojeździe ma obecnie pojemność 18 kWh. To wystarczy, aby pojeździć po mieście. A następnie przed wyjazdem powrotnym do Krotoszyna ok. 20 minut, a jak ma czas to ładuję wolniej i taniej. Wówczas koszt 1 kW nie przekracza 2 zł.
Przede wszystkim jednak ładuje auto we własnym domu. Korzysta z gniazdka, a za prąd nie płaci, ponieważ sam go wytwarza z paneli fotowoltaicznych. To nie tylko obniża koszty eksploatacji, ale jest odciążeniem dla środowiska naturalnego i klimatu. Nie bez przyczyny pojazdy o napędzie elektrycznym mają zielone rejestracje, co je wyróżnia wśród innych samochodów poruszających się po naszych drogach.
Koszt zakupu samochodu zwrócił mu się po 3 latach. Im więcej elektryków na naszych drogach, tym mniej dwutlenku węgla w atmosferze. Niższa emisja trujących gazów wpływa pozytywnie na klimat. Marek Olejnik również brał ten czynnik pod uwagę kupując tego typu pojazd.
- Zwłaszcza, gdy w dużym mieście stoję w korkach w aucie elektrycznym mam świadomość, że nie emituję żadnych spalin i dokładam swoją cegiełkę do czystszego powietrza na naszej planecie – przekonuje.
Komfort jazdy jest ważnym czynnikiem. W aucie jest ciszej niż w samochodach spalinowych. Nie musi jeździć nie tylko na stacje paliw, ale i korzystać z warsztatów mechaniki czy serwisów. Koszty użytkowania są o wiele niższe nie tylko ze względu na to, że nie trzeba wlewać paliwa do baku.
- W ciągu pierwszych 3 lat tylko wymieniłem opony i naprawiłem klimatyzację - o czym wiedziałem od początku - muszę pamiętać o tym, aby sprawdzać czy płyn hamulcowy ma właściwy poziom – mówi.
Są też inne oszczędności. Pojazdy elektryczne zostały zwolnione z opłat za postój na drogach publicznych w strefach płatnego parkowania. W stolicy Wielkopolski godzina postoju w strefie kosztuje 7 zł.
- To dużo, bo jak pozostawiam samochód na 2 godziny, to oszczędzam 14 zł, a jeśli na 3 godziny, wówczas zostaje w kieszeni już 21 zł – mówi Marek Olejnik.
Kolejna zaleta użytkownika elektryka - nie stoi w korkach, bo jeździ buspasem.
W powiecie krotoszyńskim jeździ 101 pojazdów napędzanych energią elektryczną, z czego 58 to samochody osobowe. Reszta to kilka aut ciężarowych i ponad 30 motorowerów oraz inne pojazdy. Liczba rejestrowanych aut elektrycznych rośnie z roku na rok. W 2020 i w 2021 r. było 10 osobówek, w 2022 r. - 13, a w 2023 r. - 25.
To jednak nadal niedużo. Państwowe dotacje do zakupu elektryków mają zachęcić do kupna tych pojazdów. W ramach KPO zostanie utworzony instrument finansowy, który będzie wspierać nabycie, kupno, leasing, wynajem długoterminowy nowych i używanych pojazdów zeroemisyjnych. Na razie jednak ich nie wprowadzono. Wiadomo, że dopłaty do elektryków będą sięgać 30-40 tys. zł.
- Choć świadomość ekologiczna naszych mieszkańców rośnie, to nadal stanowią one niewielki procent wszystkich pojazdów zarejestrowanych w naszym powiecie. Główne przyczyny to brak dotacji, dość krótki zasięg pojazdu i rzadka sieć stacji ładowania – mówi Janusz Hyliński, naczelnik Wydziału Komunikacji i Dróg Starostwa Powiatowego w Krotoszynie.
Lanz23:47, 07.08.2024
5 0
Jak już większość będzie musiała elektrykami się poruszać to też parkowanie będzie tak korzystne? A ta zero emisyjność to krótkowzroczna. Jakoś do tej ładowarki trzeba prąd dostarczyć z elektrowni węglowej...wszak nie? 23:47, 07.08.2024