Zamknij

Sołtys na rowerze daje ludziom przykład

21:11, 27.08.2024 Eryk Fabiszak Aktualizacja: 19:36, 28.08.2024
U celu jednego z objazdów po Polsce przy zamku Czocha. Trzeci od lewej – sołtys Karbowiak U celu jednego z objazdów po Polsce przy zamku Czocha. Trzeci od lewej – sołtys Karbowiak

Mariusz Karbowiak od 14 lat jest sołtysem wsi Biadki w południowej Wielkopolsce i prezesem stowarzyszenia Wspólnie dla Biadek. Przez pewien czas był również radnym powiatowym w Krotoszynie.  

Na co dzień wyróżnia go zamiłowanie do przyrody. Z pewnością wpływ na to ma fakt, że mieszkańcem swojej wsi jest od urodzenia, a jego przodkowie pojawili się tutaj w latach 20. XIX wieku. Tacy ludzie mają w sobie silny gen związku z naturą. Wiele lat temu wybudował dom wśród łąk nieopodal lasu. Pod jego płotem pojawiały się sarny i zające, których oglądanie sprawiało mu wielką przyjemność.  

Jego posesję wypełnia zieleń. Chociaż widok na las z jednej strony przesłaniają nowe domy, wciąż dobrze się tutaj czuje. Jego wielkim hobby są wielokilometrowe wędrówki po lasach.

– W lesie inaczej niż na otwartym terenie – opowiada – widać wędrujące chmury. Zimą doświadczam tam niezwykłej ciszy. Gdy idę sam, więcej słyszę siebie, bo z sobą też się rozmawia, oglądając drzewa czy ptaki.  

Posesję Mariusza Karbowiaka wypełnia zieleń, w oddali zaczyna się las

 

Rower to dla niego ideologia

Sołtys Biadek nigdy nie miał samochodu, chociaż prawo jazdy zrobił w 1982 r. Kupno auta nigdy nie było dla niego najważniejsze. Co prawda miał inne potrzeby, ale też inaczej patrzył na motoryzację, bo był wielkim fanem roweru. Ten typ myślenia pozostał mu do dziś.

– Już dość zniszczyliśmy świat, w którym żyjemy. Można przecież żyć inaczej, myśleć o klimacie, któremu zagraża przemysł, węgiel, motoryzacja. Samochodu nie mam i to jest mój osobisty wybór. Gdybym bardzo chciał jeździć samochodem, to bym to zrobił 25 lat temu, albo i teraz. Mam znajomych, którzy robią prawo jazdy około 50. roku życia i jeżdżą autami na co dzień – zaznacza.

Mariusz Karbowiak jest kierownikiem miejscowej filii biblioteki powiatowej. Ma ułatwiony kontakt z literaturą i jego poglądy na temat zagrożeń klimatycznych są podbudowane fachową wiedzą. Rower jest dla niego głównym środkiem transportu. Wyłączając ekstremalną pogodę, od marca do początku listopada dojeżdża nim do odległej o 10 km stolicy powiatu dwa razy w tygodniu.

Co jednak w dni, gdy warunki atmosferyczne stanowią przeszkodę? Wtedy sołtys wybiera komunikację miejską. Wie, że przeciętny autobus emituje około sześć razy więcej CO2 niż samochód osobowy. Jednakże jeśli przeliczymy ten wynik na ilość podróżujących osób, okaże się, że podróż komunikacją miejską jest i tak bardziej ekologiczna.

Rower dla pana Mariusza to właściwie ideologia. Kilka lat temu założył w swojej wsi grupę rowerową, która liczy kilkanaście osób. Wspólnie wyjeżdżają co roku na czterodniowe objazdy po Polsce. – Mogę pochwalić się, że kiedyś przejechałem w ciągu jednego dnia w grupie czteroosobowej 250 km – opowiada – w około 11 godzin „netto”, czyli na siodełku.

Mariusz Karbowiak z rowerem, z którym nie rozstaje się nigdy, przed biblioteką w Biadkach

 

Walka o ścieżkę rowerową

Niestety, aby wygodnie dojechać do Krotoszyna rowerem występuje jedna przeszkoda. – Brakuje ścieżki rowerowej, która zachęciłaby większą ilość ludzi do dwóch kółek – zauważa Gabriel, jeden ze spotkanych przeze mnie młodych cyklistów. Jego kolega, także na rowerze, Tomek dopowiada: – Jesteśmy świadomi, że emisja spalin źle wpływa na środowisko i klimat. Tam są tlenki siarki i azotu, o tym uczymy się przecież w szkole. Ścieżka rowerowa spowoduje, że przybędzie rowerzystów. Zresztą nasz sołtys sam daje przykład. Dzisiaj obaj uczniowie do szkoły w Krotoszynie dojeżdżają rowerami.

Oficjalne staranie o ścieżkę sołtys Karbowiak rozpoczął w 2011 r. Wtedy wysłał pierwsze pismo, potem ciągle ponawiał apele wszędzie gdzie się da. Pokazuje nam gruby segregator. Po trzynastu latach nadal cierpliwie walczy. Według ostatniej odpowiedzi, którą nam pokazuje, inwestycja ruszy etapami w 2025 r. i trwać będzie do 2027 r.

 

Ludzie zaczynają inaczej myśleć

Po kilkunastu latach pełnienia swojej funkcji Mariusz Karbowiak zauważa zmiany w świadomości mieszkańców wsi. – Do ludzi uprawiających rolnictwo, czy chociażby własne ogródki, dociera świadomość, że z pogodą dzieją się rzeczy dziwne. Nagłe deszcze, wichury, potem nieznośne upały, susza i bezśnieżne zimy. To przekonuje, że klimat jest w kryzysie – mówi.  

Zebrania wiejskie odbywają się dwa razy w roku i w tej największej w gminie wsi, liczącej 1.400 mieszkańców, nie ma na nich tłumów. Sołtys stawia raczej na rozmowy indywidualne, bo dobrze wie, że nachalna agitacja nie przynosi efektów, a ludzie mogą zrobić na przekór. Najlepiej jeśli do dobrych rozwiązań dochodzą sami. – A poza tym – jak mówi sołtys – najlepiej samemu dawać dobry przykład.

W wielu domostwach pojawiają się zbiorniki na deszczówkę, dzięki którym oszczędza się wodę z sieci do podlewania ogródków. – Dawno temu szamba były wywożone jako gnojowica na pole. W tej chwili się tego nie robi. To przykład wzrostu świadomości – chwali biadkowian  sołtys. Piece tzw. „wszystkoopałowe” wymieniane są na opalane peletem.

– Jeżdżąc rowerem w dni, kiedy są odbierane śmieci, widzę, że stoją kubły różnych kolorów. Szczególnie dużo jest wystawianych worków z plastikami. Selekcja śmieci to nic innego jak troska o nasze życie i tych, co przyjdą po nas – dodaje.

W tej chwili w Biadkach aż 70 proc. mieszkańców selekcjonuje odpady.

Gabriel do szkoły w Krotoszynie dojeżdża rowerem. Przykład sołtysa działa. Za nim zbiornik na wodę deszczową, których w wiosce przybywa

 

Ja im tylko o tym przypominam

Mieszkańcy od dawna mówią o dwóch potrzebach związanych z ekologią: o oczyszczalni ścieków i instalacji gazowej. Innym tematem jest sadzenie drzew miododajnych, gdyż we wsi pojawiły się pasieki. Prawda, że bez pszczół życie gatunku ludzkiego nie przetrwa, staje się coraz bardziej powszechna. Sołtys stara się te potrzeby przekazywać dalej.

– Rachunek ekonomiczny, żeby ścieki były pompowane do Krotoszyna jest finansowo nie do udźwignięcia, ale jest inne rozwiązanie – zaznacza. – Można tutaj na miejscu zbudować oczyszczalnię. Jest odpowiednie miejsce, potrzebna jest wola władzy i oczywiście środki zewnętrzne. Ciągle staramy się o tym przypominać radnym.

O gazyfikacji najwięcej mówią ludzie, którzy budują tu domy, chociaż to rozwiązanie nie do końca ekologiczne. Korzystanie z gazu jest lepszym rozwiązaniem niż kopciuchy, ale gaz też zatruwa powietrze i jest kopalniany, a nie odnawialny. Z pewnością przegrywa, jeśli chodzi o ochronę atmosfery, z pelletem i nad tym poglądem sołtys z pewnością będzie musiał jeszcze popracować.

Mariusz Karbowiak z satysfakcją zauważa, że coraz więcej mieszkańców przekonało się do programów gminnych, dzięki czemu łatwiej im zamontować ekologiczne piece czy instalacje fotowoltaiczne, które zaczęły się tutaj pojawiać.

Przy piecu na pellet, który Mariusz Karbowiak postanowił zamontować w miejsce starego "kopciucha"

– Sam skorzystałem z dopłaty do wymiany starego pieca na opalany peletem – mówi sołtys.  – To paliwo odnawialne, wydziela mniej substancji smolistych niż węgiel, czyli chroni klimat. Oczywiście pod warunkiem, że jest uczciwie wykonane.

– Myślę, że najlepiej przez swoją postawę wpływać na innych – podkreśla jeszcze raz. I wspomina, że już wiele lat temu ówcześni burmistrzowie przyjeżdżali na zebrania i przekonywali do korzystania z dopłat, bo to jest dobre i ze względu na klimat, i własne finanse.

– Ja im tylko o tym przypominam – mówi na zakończenie.

Mieszkańcy myślą już inaczej. We wsi pojawiły się pasieki, a wraz z nimi drzewa miododajne

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

(Eryk Fabiszak)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
0%