Zamknij

Tysiąc litrów z nieba. Adam uniezależnił się od wodociągów i nic za to nie płaci

10:38, 30.07.2023 Aktualizacja: 10:23, 09.08.2023
Skomentuj Pan Adam i jego dwa mausery Pan Adam i jego dwa mausery

Południowa część Wielkopolski od lat stepowieje. Jej mieszkańcy, którzy uprawiają warzywa, doskonale zdają sobie z tego sprawę. Biorą więc sprawy w swoje ręce i o dziwo – bez pomocy jakiejkolwiek instytucji – uzyskują to, co sobie założyli.

 

Rozmawiam z panem Adamem z Krotoszyna i namawiam go usilnie, aby pokazał mi swój sposób na utrzymanie warzyw w przydomowym ogrodzie i tym samym na oszczędzanie wody z miejskiego ujęcia. Trwa to dość długo, ale w końcu uzyskuję zgodę. – Powinien pan iść do sąsiada, 500 metrów stąd. On ma świetną instalację, z całego domu jest. To co ja mam, to takie nic. To się nie nadaje do pokazywania.

Przemilczam fakt, że starałem się i o to, ale sąsiad okazał się jeszcze bardziej nieufny. Powiedział mi, że nie będzie się chwalił, bo pamięta, jak „przed laty mówili w telewizji”, że będzie od tego podatek. – Nie po to, żem się narobił i wydał pieniądze, żeby mnie teraz kontrolowali i jeszcze kazali płacić, jak pan to opisze – kończy ze mną rozmowę.

Chodzi mu o tzw. podatek od deszczu, który powinni płacić wszyscy właściciele nieruchomości o powierzchni ponad 3.500 m kw. (niepodłączonych do kanalizacji), na których zabetonowano więcej niż 70 proc. powierzchni.  

 

Dom, ogródek, studnia

Ale mnie nie interesują wielkie inwestycje, a raczej tzw. mała gospodarność, której głównym celem jest ochrona środowiska. Mi chodzi o ludzkie inicjatywy, które małymi krokami prowadzą do tego, aby żyło się nam lepiej i taniej.

Pan Adam jest emerytowanym strażakiem. Wie w zasadzie wszystko o dwóch żywiołach – o ogniu i wodzie. Podczas długoletniej pracy od kilkudziesięciu lat obserwuje jak poziom wód gruntowych w tej części kraju obniża się. Ziemia jest coraz bardziej sucha i trzeba się natrudzić, aby coś mogło na niej urosnąć. Można powiedzieć, że zdaje sobie sprawę, jaką wartością jest woda.

Na początku była tylko studnia z ręczną pompą

Mieszka z żoną w zadbanym domu jednorodzinnym z ogródkiem, na którym stoi ręczna pompa podłączona do studni.

– Ta studnia powstała jakieś 20-30 lat temu i dawała bardzo dużo wody. Dziś jest gorzej, ale udaje się chociaż podlać drzewka, które tu mam. O widzi pan - brzoskwinie, gruszki, jabłka, a tam winogrono, maliny, jeżyny, borówka. Kiedyś jabłka opadały jesienią, a teraz niech pan zobaczy. Już leżą na trawie, sucho jest – przekonuje.

Studnie są w tej części miasta niemal przy każdym domu jednorodzinnym, bo Wielkopolanie są ludźmi zapobiegliwymi. Ale studnie nie załatwiają wszystkiego nie tylko dlatego, że wody z nich coraz mniej. A poza tym taka woda nie do wszystkiego co rośnie, się nadaje.  

 

Garaż i dwa mausery

Pan Adam postanowił wykorzystywać wodę, która spływała z dachu garażu bezpośrednio na trawę. Po jego wybudowaniu został mu plastikowy zbiornik, popularnie nazywany mauserem.

– Stał sobie bezczynnie, a ja pomyślałem, że opadów coraz mniej, a jak są to gwałtowne, że mógłbym mieć pożytek i zebrać trochę tej deszczówki – mówi. – Tym bardziej, że na posesji pojawiły się warzywa, a niedługo potem foliowy namiot, czyli warzywniak.

Jak się ma już kawałek ziemi, to naturalne, że chce się mieć warzywa.

– Wie pan, jak żona gotuje rosół, to nie musi biegać do sklepu po marchewkę i pietruszkę. Więc zaczęliśmy uprawiać. Ale był problem z podlewaniem. W studni wody coraz mniej, a poza tym woda ma tam 7 stopni. Taką zimną nie można podlewać. Do warzyw tylko woda odstana. Z kranu też nie, bo to kosztuje, a poza tym jakoś szkoda – mówi.

Na początku mieli jeszcze raz tak dużą uprawę warzyw, ale z uwagi na coraz bardziej suche lata zmniejszyli ją. Ze zbiorników korzystają od kwietnia. Nie lubią warzyw z marketów, jedzą je tylko zimą. Jak mówią, to sama woda, wszystko spryskane. Pan Adam na przykład pomidorów jeszcze w tym roku nie jadł, bo czeka na swoje.

W warzywniaku dojrzewają pomidory

 

Wszystko w rękach ludzi

Mój rozmówca uważa, że każdy kto ma chociaż najmniejszy ogródek, powinien łapać wodę.

Mauser może pomieścić tysiąc litrów, a wody w nim przybywa nawet z pozornie małych, przelotnych opadów. Nawet trudno to sobie wyobrazić. Pan Adam szybko przekonał się, że przydałby się drugi taki zbiornik. Zakupił więc i podłączył. Rozmawiamy w kolejny słoneczny, lipcowy dzień, a w zbiornikach jest jeszcze woda.

– A co, gdy wody jest za dużo? – pytam. Spływa specjalnym spustem na trawnik, ale to nie zdarza się ostatnio zbyt często. Wówczas dociera do krzewów i najbliżej rosnących drzew, użyźniając je.

– Czy nie myślał pan o wykorzystywaniu wody, która spływa z budynku mieszkalnego? – Wie pan, gdybym był młodszy to pewnie tak, ale z tym wiążą się wydatki, rozbiórka płotu, rozkopanie terenu, dużo pracy. To już nie te lata – odpowiada.

Sytuacja jest o tyle dziwna, że gminy – jak dotąd – nie wspierają finansowo tego typu małych inwestycji. Funkcjonujący obecnie program „Deszczówka”, którym administruje Urząd Marszałkowski Województwa Wielkopolskiego w Poznaniu, jest przeznaczony dla instytucji, np. szkół, świetlic, przedszkoli itp. W powiecie krotoszyńskim skorzystało z niego wiele podmiotów i są to instalacje w pełni specjalistyczne.

 

Najważniejsza jest świadomość

Przemyślane oszczędzanie wody zdarza się coraz częściej i bywa, że robione jest z dużym rozmachem. Dlatego pan Adam ma tak wiele obiekcji, że pokazuje mi swoje skromne mausery. Najważniejsza jest jednak świadomość, że każde takie mikrodziałanie ma wpływ na ochronę naszego klimatu, który wystawiany jest na coraz brutalniejsze próby.

Pan Adam na zakończenie opowiada mi o swoim zięciu, który mieszka w podkrotoszyńskiej wsi znanej z tego, że położona jest na piaskach. Zbudował tam duży dom jednorodzinny i zbiera wodę z całego dachu. W tym celu umieścił w ziemi betonowy zbiornik na 10 tys. litrów i wody ma pod dostatkiem. Ta jest mu niezbędna do podlewania bardzo dużego trawnika i ogrodu. Można więc sobie wyobrazić, jak wiele wody musiałby pobierać z publicznego ujęcia.

Na zakończenie żartuję, że poszedł za dobrym przykładem teścia. Pan Adam kwituje to tylko uśmiechem…   

 

 

 

 

 

 

 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(4)

......

0 0

W Niemczech w latach (co pamiętam bo montowałem )początek 2000 zbierano w domkach jednorodzinnych dachów wodę i kierowano ja do ogrodów ale nie na ziemi tylko od rury spadowej kopano rów z dużym spadem w ogród na głębokość -1m i dlugosc 20-50 m - rura byla w foli tzw memdramie która przepuszczała wode tylko na zewnątrz - miedzy membrana a rura z dziurkami był drobny kamień

13:51, 03.08.2023
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

X-Men X-Men

2 0

Od paru lat wykorzystuje wodę deszczową właśnie z trzech dachów garaży i chce powiększyć zapas wody o kolejny tysiąc

11:26, 04.08.2023
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

Marian J.C.B - XMarian J.C.B - X

0 3

Ale jak tam ma się polityka.
Wynika, że to zgroza i aż strach pomyśleć co będzie dalej. Białoruś niby wojuje prowokacyjnie nad Polską i może to być nie miłym zjawiskiem wojskowym. Pisząc by dalej to brak już słów bo już było tyle napisane z mojej strony na tematy polityczne i wynika, że przemoc goni przemoc a to już jak bomba. Tak było przed konfliktem Ukrainy i Rosji a w końcu ta bomba eksplodowała a końca tej bomby nie widać bo ciągle to jej zło eksploduje.
Sprawa Polski i Białorusi i tutaj wynika, że Białoruś ma pretensje do polskich władz rządowych.
Bijąc się ręka w piersi to wynika, że bardziej to wina Polski jak Białorusi w napiętej politycznej sytuacji.
Mimo, że Polska to potęga z udziałem NATO to należałoby podjąć negocjacje z Białorusią i od samego początku te wszystkie polityczne zadziory wyjaśnić.
Polska stawia na przemoc ale kto z szablą wojuje to i sam od niej ginie a NATO może okazać się bezsilne ze względu na odmowe udziału w tej
( jakby obecnie symulacji wojennej ) w wynikłym by konflikcie.

19:49, 04.08.2023
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

Marian J.C.B - XMarian J.C.B - X

0 0

Czerwona ocena a przy granicy polsko - białoruskiej nie bardzo dobrze a nawet źle.
Władze wschodnie terenu Polski i władze rządowe to takie gry pozoru zła. To właśnie zło pozorów przyczyniło się do zaostrzenia stosunków z Białorusią. Białoruś unikała polskich pozorów zła i wolała rzeczywistość ale w Polsce gry pozorów szczególnie militarne to zadana konieczność co może skończyć się wojną podobną do ukraińsko- rosyjskiej.
A zatem nie gry pozorów i usiądźcie do stołów Polski i Białoruski rządzie.
Już pisałem jak jeszcze wojny nie było ukraińsko - rosyjskiej a żeby ukraiński dowódca postawił Rosji kawę ale okazało się, że przemoc przy wsparciu NATO i państw USA i Wielkiej Brytanii była silną prowokacją co zmusiło Rosje do działań wojennych.
A obecnie zgroza nienawiści, która również i do Polski może trafić poprzez konflikt z Białorusią.

15:04, 07.08.2023
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%