Historię Amelki, romskiego dziecka, zaadoptowanego przez małżeństwo z Krotoszyna, opowiedziano 30 kwietnia w TVP. Przybrani rodzice dziewczynki uważają, że odebrano im ją niesłusznie.
Aleksandra i Roman Cerekwiccy od 8 lat tworzą rodzinę zastępczą dla trójki romskich dzieci. Amelkę postanowili zaadoptować, gdy została porzucona w szpitalu. Przez długi czas nie znajdowały się osoby chętne, aby dać jej dom. Ostatecznie dali go Cerekwiccy.
Chcieli adoptować Amelkę
Historię Amelki zaprezentowano w telewizyjnym programie Alarm. - To ja nalegałem, aby zaadoptować czwarte dziecko. 12 rodzin, które początkowo chciały zabrać dziecko, nie zdecydowało się – powiedział dziennikarzom TVP Roman Cerekwicki.
Głubczyckie Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie - bez konsultacji z Krotoszynem – przyznało rodzinie tymczasowe prawo do opieki. Sugerowało się jednak opinią pochodzącą z 2016 r., która była nieaktualna.
Sąd zmienił decyzję
Jednak PCPR z Krotoszyna wyraził wątpliwość, czy rodzina zastępcza będzie w stanie zapewnić Amelce należytą opiekę. Po zapoznaniu się z jego opinią głubczycki sąd zmienił 3 kwietnia swoją decyzję i postanowił odebrać dziecko Cerekwickim. Amelka znalazła się w innej rodzinie – spoza naszego powiatu.
Był donos
Jedna z pracownic PCPR twierdzi, że kobieta jest nerwowa i przemęczona, a w ostatnim czasie pogorszyły się relacje w małżeństwie Cerekwickich. W opinii znajduje się także fragment dotyczący psychicznego znęcania się obojga rodziców nad pozostałymi dziećmi.
Ja się okazało, na Cerekwickich doniósł sąsiad informujący, iż w domu tej rodziny słychać wulgarne krzyki pod adresem dzieci. Oskarżani małżonkowie zaprzeczają. Policja niewiele mówi o tej sprawie. – Wcześniej dzielnicowy zrobił rozpoznanie. Nie wynikało z niego, że dzieci są zaniedbane – stwierdził Bartosz Karwik, zastępca rzecznika krotoszyńskiej policji. Odsyła do prokuratury. Tam, jak powiedziała nam A. Cerekwicka, toczą się dwie sprawy o pobicie noworodka, które ma ślady rzekome tego czynu oraz druga - o przetrzymywanie bezprawne. – To nieprawda i absurd. Nikt nie wziął pod uwagę, że to dziecko romskie i ma plamy tzw. mongolskie – stwierdza kobieta.
Czy dziecko wróci do rodziny z Krotoszyna? Ostateczną decyzję podejmie sąd.
Niezgodnie z prawem?
Głos w tej sprawie zabrał Andrzej Piotrowski, dyrektor krotoszyńskiego PCPR-u. Wypowiedział się 15 maja podczas sesji rady powiatu. – Rodzina ta miała negatywną opinię, więc nie powinna przyjmować tego dziecka – stwierdził. Jak dodał, PCPR jest na etapie licznych konsultacji w tej sprawie – m.in. z rzecznikiem praw dziecka.
- Ta pani przez jakiś czas przetrzymywała dziecko niezgodnie z prawem – stwierdził dyrektor Piotrowski. Według niego kobieta wielokrotnie wprowadzała PCPR w błąd, sugerując, że jej rodzina miała kontakt z osobami zakażonymi koronawirusem. – Twierdziła, że nie mogą oddać dziecka, bo są na kwarantannie – oznajmił.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz