Zamknij

Pszczelarz, który przekonuje, że bez pszczół grozi nam zagłada

15:38, 28.11.2023 . Aktualizacja: 16:27, 28.11.2023
reo

Otwarcie "Sieni Pszczelarskiej u Józefa" (2015).  W dolnym rzędzie prof. Jan Miodek (drugi z prawej) i Józef Orzechowski (trzeci z prawej)

 

– Według Alberta Einsteina, jeśli pszczoły wyginą – mówi pszczelarz Józef Orzechowski z Kobylina – ludzkości pozostaną tylko 4 lata istnienia. Nie będzie pszczół, nie będzie zapylania roślin, nie będzie czym nakarmić zwierząt, w końcu zginie człowiek. Dlatego tak ważni są ci, którzy zajmują się hodowlą pszczół.  

Józef Orzechowski to nie tylko pszczelarz, który kocha swój fach, to także człowiek, który chce, aby wiedza o pszczelarstwie docierała do jak największej liczby ludzi. Do swojej pasieki dojeżdża 7 km, ale w domu, który zamieszkuje w Kobylinie, otworzył w 2015 r. „Sień Pszczelarską u Józefa”. Zgromadził w niej stare pszczelarskie rekwizyty, a na ścianach zawiesił ikonografię na temat historii hodowli owadów. Sień odwiedzają nie tylko amatorzy miodu, ale przede wszystkim wycieczki ze szkół czy przedszkoli z pobliskich miejscowości, a także pojedynczy ciekawscy. Dowiadują się tutaj, jakie znaczenie dla klimatu ma chronienie tych owadów narażonych na śmiercionośny kontakt z chemią.

Fragment wnętrza „Sieni Pszczelarskiej u Józefa”

 

Zapylanie roślin

Pierwszy kontakt z hodowlą pszczół i produkcją miodu kobylinianin miał dzięki ojcu. Ten w 1955 r. oddał swemu znajomemu kozę w zamian za ul z pszczołami. Po to, by produkować miód, który był zalecanym lekarstwem dla jego mamy cierpiącej na chorobę serca.  

Dzisiaj Józef Orzechowski ma 30 uli, w każdym latem mieszka ok. 80-100 tys. pszczół, a zimą – ok. 30 tys. Pszczoły żyją ok. 40 dni. Trzeba więc mocno poświęcić się fachowi, aby mogły wytworzyć maksymalną ilość produktów.

Ważne jest pozyskiwanie nie tylko miodu, ale także propolisu, pyłku, mleczka, wosku, jadu pszczelego. Ale to nie o miód i jego pochodne głównie chodzi. Pszczoły są przede wszystkim zapylaczami roślin. Ludzkość ma z tego niewyobrażalnie więcej korzyści niż z wytwarzania miodu. Naukowcy – zdaniem pana Józefa – twierdzą, że kilkadziesiąt razy.   

Każdy pszczelarz wie, że zapylanie przez pszczoły może zwiększyć plon rzepaku, prosa, gorczycy, łubinu itp. – Ale są też rośliny w 100 procentach zależne od owadów – mówi pan Józef. I wymienia np. słonecznik, jabłonie, wiśnie, czereśnie, gruszki, truskawki czy wiele warzyw. – Jak do dobrego zapylania dodamy sumienną pracę człowieka, to plon może się zwiększyć średnio o 50 procent. Ale może też się zmniejszyć i to bardzo. Ważne, aby pasieka znajdowała się blisko upraw i by rolnicy przestrzegali terminów oprysków – przekazuje przybyłym do sieni.

Wiadomo, że opryski są czystą chemią. Wyznaczono ustalone terminy ich używania. Powinny być robione po oblocie, gdy pszczoły są w ulach, czyli po zachodzie słońca. Każdy oprysk odgrywa ogromną rolę. Wystarczy, że owad przeleci nad opryskanym zbożem albo chwastami. Może bezpośrednio stracić życie albo być niewpuszczony do ula.  

Pan Józef w czasie pracy w swojej pasiece

Chwycili temat

Mój rozmówca jest zaskoczony postawą młodzieży. Jego zdaniem opinia, że młodzi poza swoimi komórkami i nowoczesnymi tematami nie interesują się niczym, jest błędna. – Tutaj słuchają z uwagą, co mam im do przekazania, a nawet zadają mądre pytania. Wydaje mi się, że to pokolenie jest bardziej nastawione na ochronę klimatu niż nam się wydaje. Oni dobrze wiedzą, że człowiek sam może zniszczyć życie na Ziemi – opowiada.

Gdy rozmawiam z uczniami jednej ze szkół średnich po wizycie w „Sieni Pszczelarskiej u Józefa”, są wyraźnie zainteresowani tematem. Wiedzą niemało, bo temat zainteresował ich i doczytali – zapewne w internecie – że bez pracy pszczół zostaniemy pozbawieni nie tylko warzyw i owoców, ale także orzechów i produktów zbożowych. Mniej pszczół oznacza pozbawienie zwierząt domowych ich zwykłego pożywienia. W końcu ptaki i zwierzęta karmią się skorupkami i łupinami orzechów. Jeśli pszczoły nie zapylą drzew orzechowych na czas, z różnych przyczyn, nie będzie zbiorów, spadnie populacja zwierząt hodowlanych.

Gdyby nie wizyta u pszczelarza w Kobylinie młodzi ludzie nie mieliby tej świadomości. Widać wyraźnie, że w natłoku informacji technologicznych, chyba na zasadzie odmienności, dali zarazić się tematem bardziej niż na lekcji przyrody.

 

Józef Orzechowski

Jak chronić pszczoły?

Wiele gatunków pszczół jest obecnie na liście zagrożonych wyginięciem. Jak opowiada pan Józef, ich liczba maleje nie tylko z powodu środków owadobójczych, ale także zmieniających się stref klimatycznych i coraz mniejszej liczby roślin. To ma wpływ na jeszcze jedną sprawę, o której prawie wcale się nie mówi – pszczoły pomagają nam dotleniać nasze ciała, bo zapylają rośliny, a te przecież produkują tlen. Jesteśmy więc jako ludzie pośrednio uzależnieni od ich pracy.

Pszczelarz to człowiek, który ciągle musi stawiać czoła chorobom w pasiece. – Walczymy na przykład z warozą, której kiedyś w ogóle nie było. Przyczyną jest pasożyt wielkości łepka od szpilki, który umiejscawia się na odwłoku i niszczy skrzydełka pszczół. Stosujemy leki: paski i kwas mrówkowy, odymiamy ramki – mówi z przekonaniem Józef Orzechowski. – A waroza rozwija się niestety także dlatego, że pszczelarze niezrzeszeni nie mają lekarstw, a ich pszczoły zarażają w powietrzu te zdrowe.

Kobylinianin, który należy do miejscowego koła pszczelarzy, chwali inicjatywy, których celem jest wsparcie pszczelarstwa. – Z urzędu marszałkowskiego otrzymujemy wiele dofinansowań. Kupujemy węzę, a im więcej odbudowywanych ramek w ulu tym większa zdrowotność – mówi. Dzięki niej pszczelarze kupują także suchy pokarm w postaci ciasta miodowego, które zawiera miód z cukrem pudrem oraz lekarstwa i witaminy. Odgrywa ono dużą rolę zwłaszcza w okresie wczesno-wiosennym. Pozyskiwane środki finansowe są także przeznaczane na zakup drzew miododajnych, dzięki którym pszczoły zyskują źródło nektaru niezbędne w ich pracy. – Uważam te inicjatywy za niezwykle ważne – podkreśla.

Prof. dr hab. Jan Miodek przemawia podczas otwarcia "Sieni"

Edukator pszczelarski

Józef Orzechowski trudno nazwać tylko pszczelarzem. To raczej edukator pszczelarski, człowiek, który walcząc o dobro swoich pszczół, myśli o pszczelarstwie w ogóle i sięga problemów ekologii.

Otwarcie „Sieni pszczelarskiej u Józefa” miało uroczysty charakter, obecny był na niej prof. Jan Miodek z Uniwersytetu Wrocławskiego, który wygłosił krótką prelekcję. Brat Józefa – Kazimierz, wydał przy tej okazji kilka książek o pszczelarstwie.

Te dwie okoliczności sprawiły, że informacja o otwarciu poszła w świat i spowodowała, że nie brakuje osób chcących posłuchać przesłania o tych niezwykłych owadach. A także o tym, jaki wpływ mają one na ochronę klimatu, dzięki któremu ciągle – ale z rosnącym trudem – znajdujemy warunki do życia.

 

Zdjęcia - archiwum domowe J. Orzechowskiego     

 

 

 

 

 

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
0%