Rynek w Krotoszynie i przylegające do niego ulice przeszły w poprzednim dziesięcioleciu rewitalizację. Podobnie jak wiele innych polskich miast i miasteczek. W założeniu ich centra miały się zmieniać w taki sposób, by wróciło tam życie. W rezultacie powstały zabetonowane place, które latem rozgrzewają się tak, że da się na nich usmażyć jajecznicę.
Coraz głośniej mówi się o powszechnej betonozie, czyli ograniczaniu terenów zielonych - drzew i trawników – i wykorzystywaniu dużej ilości betonu w przestrzeni miejskiej. To powoduje wzrosty temperatury (powstają tzw. „wyspy ciepła”) i ogranicza wsiąkanie wody.
Jak wyjaśnia ekohydrolog dr Sebastian Szklarek – betonoza to każdy rodzaj uszczelniania powierzchni, a więc pozbawienia jej możliwości zatrzymywania wody opadowej.
Czy można uznać, że Rynek w Krotoszynie ustrzegł się przed tym zjawiskiem? Jest to miejsce przyjazne dla ludzi i rośnie tam wystarczająca ilość roślinności?
W wielu miastach Polski betonoza jest fatalnym skutkiem nieudolnych projektów rewitalizacyjnych, na które samorządy pozyskiwały pieniądze unijne. W większości przypadków w ramach tej modernizacji wykonywano nową nawierzchnię, wstawiano nowe ławki i kosze na śmieci. Często wycinano przy tym drzewa, zamiast wkomponowywać je w otoczenie. W rezultacie powstawały zabetonowane place, które latem rozgrzewają się jak patelnia.
W 2013 i 2014 roku zrewitalizowano Rynek i fragment ul. Zdunowskiej w Krotoszynie. W 2016 r. odnowiono przylegające do Rynku ulice: Kaliską, Kaszarską, Gołębią, Piekarską i część Farnej. W latach 2019-2020 pobliską Aleję Powstańców Wielkopolskich.
Odnowienie centrum Krotoszyna miało ożywić to miejsce. Od lat w wakacje odbywają się tutaj koncerty, kiermasze i inne wydarzenia. Trwający 3 dni Busker Tour, międzynarodowy festiwal sztuki ulicznej, ściąga artystów z całego świata (akrobatów, kuglarze, tancerzy, iluzjonistów, muzyków). Często występują dla mieszkańców, mierząc się z bardzo ciężkimi warunkami spowodowanymi upałem. Na nagrzanej słońcem kostce trudno wytrzymać artystom i widzom.
Artyści z Busker Tour często mierzą się upałem
– Co innego festyn, gdy stoją budki z parasolami, a co innego występowanie w pełnym słońcu. Upychaliśmy ich na schodach wejściowych do Ratusza, bo to jedyne miejsce, gdzie jest trochę cienia – opowiada krotoszynianin Dominik Trafas, lokalny miłośnik przyrody oraz wolontariusz Busker Touru.
Zdaniem Trafasa w północnej części Rynku, gdzie między betonowym placem a chodnikiem rosną pojedyncze drzewa, należałoby zwiększyć ilość zieleni. Michał Kurek, dyrektor wydziału gospodarki komunalnej Urzędu Miejskiego w Krotoszynie, odpowiada, że trudno byłoby to zrobić w tym miejscu. – Na tym placu odbywają się wydarzenia publiczne. Gdybyśmy posadzili więcej zieleni, to będzie się to wiązało z ograniczeniem funkcji reprezentacyjnej tej części Rynku, a ona też jest potrzebna. Nawet jarmarku nie zorganizuje się, bo nie będzie miejsca na stragany – mówi Kurek.
Dr Sebastian Szklarek z Europejskiego Regionalnego Centrum Ekohydrologii Polskiej Akademii Nauk w Łodzi uważa, że taki plac powinien być na co dzień funkcjonalny a nie tylko podczas wydarzeń.
– Wystarczy popatrzeć, co się dzieje na takich placach w trakcie upałów. Ile osób z nich korzysta? Zazwyczaj szukają schronienia przed słońcem gdzie indziej. Tam, gdzie jest dużo betonu i niewiele drzew, to ludzie w naturalny sposób chowają się pod nimi – mówi dr Szklarek.
Dominik Trafas podpowiada urzędnikom rozwiązanie, z którym się spotkał we Wrocławiu na ulicy Ruskiej.
– A może to jest pomysł na krotoszyński Rynek? Sadzić drzewa w takich wielkich gazonach i w trakcie imprez po prostu przestawiać je gdzie indziej? Jest i na czym usiąść, i cienia jest trochę – argumentuje mieszkaniec.
Ulica Ruska we Wrocławiu - drzewka zasadzone w wielkich gazonach
Zdaniem dra Szklarka jest to jakaś opcja, ale lepsze jest zasadzenie drzew zakorzenionych w gruncie, bo wtedy jest zapewniona również infiltracja wody, czyli jej wsiąkanie w grunt.
Roman Nowicki, właściciel kilku budynków w centrum Krotoszyna, uważa, że zieleń jest bardzo ważnym elementem krajobrazu.
– W centrum naszego miasta nie ma wystarczająco dużo drzewek i krzewów. To nie o to chodzi, aby posadzić 10 drzew, ale trzeba wiedzieć, jak to zrobić, aby dawało cień i ukojenie. Urząd powinien mieć projektanta zieleni, który się na tym fachu zna. Polecam wszystkim Jarocin. Tam moim zdaniem bardzo ładnie zagospodarowano uliczki dochodzące do Rynku. Nie krytykuję władz lokalnych, ale chcę przedstawić swoje sugestie – mówi R. Nowicki.
Zachodnia część Rynku - w pobliżu ogródków gastronomicznych
Przy okazji Nowicki przypomina, że gdy miasto prowadziło rewitalizację, to urzędnicy prosili właścicieli kamienic o remonty budynków. – A największa spółka miejska, jaką jest Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej nie ruszyła swoich budynków. Należałoby wymienić okna i przede wszystkim system grzewczy z pieców węglowych na gazowe. To się wiąże zarówno z estetyką, jak i klimatem, bo tu chodzi o czystość powietrza – uważa R. Nowicki.
Ile tak naprawdę zieleni jest na Rynku? Policzyliśmy. Drzew jest ok. 120 (łącznie z tymi na ulicach Farnej i części Zdunowskiej). Ponadto są krzewy i kwiaty w gazonach oraz donicach (również w wiszących na lampach) – tych łącznie jest ponad 100. To i tak więcej niż przed wspomnianą rewitalizacją. Nie ma za to ani jednego trawnika. Z tej przyczyny mieszkańcy mają wrażenie, że na Rynku mimo wszystko jest betonoza. A im więcej zieleni, tym lepiej.
- Tereny zielone są lokalnym regulatorem mikroklimatu. Rośliny przez to, że mają aparaty szparkowe w liściach, wypuszczają wilgoć na zewnątrz, co jest szczególnie przydatne w cieplejszych okresach, gdy beton i asfalt mocno się nagrzewają i to ciepło oddają - w dzień i w nocy. To zjawisko nazywa się „miejską wyspą ciepła”. Jego skutkiem jest to, że w nocy miasto nie jest w stanie się wychłodzić. Dzięki roślinom powierzchnie się mniej nagrzewają. Rośliny oddają więcej wilgoci do atmosfery, a w wilgotniejszym powietrzu lepiej się znosi upały – wyjaśnia dr Sebastian Szklarek.
Betonoza zaburza także naturalny obieg wody, bo w skrajnych przypadkach – silnie zabudowanych centrów miast - nawet 90 proc. wody spływa do kanalizacji. Podczas intensywnych opadów zaczyna zalewać te rejony, bo kanalizacja nie jest w stanie tak szybko odprowadzić tej dużej ilości wody.
– Natomiast jak przestają padać, to woda bardzo szybko znika z tego terenu i jest problem suszy. Poprzez zaburzenie obiegu wody zwiększamy ryzyko podtopień, powodzi i jednocześnie suszy – mówi S. Szklarek.
Jeżeli nie ma miejsca na nowe nasadzenia, to są technologie umożliwiające zastosowanie nawierzchni przepuszczalnych, które ograniczają zalewanie terenu po nawalnych deszczach. To m. in. przepuszczalny beton, geokraty czy płyty meba, której ażurowa konstrukcja zapobiega osuwaniu się gruntu, pozwalając jednocześnie wsiąkać wodom opadowym. – Rozwiązania są, trzeba tylko chcieć je stosować i myśleć długofalowo – mówi dr Sebastian Szklarek. Zresztą te rozwiązania były ponoć planowane na krotoszyńskim Rynku, ale trzeba było dostosować się do wymogów konserwatora zabytków, który zażądał wyłącznie materiałów granitowych.
Zaniechanie tego może się zemścić. Dużym zagrożeniem są deszcze nawalne, trwające 20-30 minut i powodujące podtopienia terenów zurbanizowanych. Sieć kanalizacyjna nie jest przystosowana do przyjęcie dużej ilości wody w krótkim czasie, bo przekrój rur jest niewystarczający. W zeszłym roku udało się tego uniknąć, ale w poprzednich latach podtopienia miały miejsce zwłaszcza blisko centrum, na ul. Piastowskiej, na tyłach Przedszkola nr 1 i na drodze przy osiedlowych garażach. Łączą się tam dwa rurociągi, w tym zakryta część cieku Jawnik. W przyszłości, w związku ze zmianami klimatu, należy się spodziewać takich nagłych ulew. Jak się na to przygotować?
Gmina planuje wykonanie podziemnego zbiornika retencyjnego na tyłach przedszkola.
– W okresie nawalnych deszczy przechwyci nadmiar wody a później pompa przepompuje do skanalizowanych cieków. Koszt to ok. 2 mln zł, ale jego realizacja będzie zależała od pozyskania pieniędzy. Złożymy wniosek na konkurs, w którym dofinansowanie wynosi nawet 80 proc. – mówi M. Kurek.
Podobny, podziemny zbiornik retencyjny jest planowany przy Targowisku Miejskim na terenie parkingu koło nasypu kolejowego. Woda opadowa byłaby tutaj buforowana zanim trafi do sieci kanalizacyjnej.
Na koniec dodajmy, że rośliny są także filtrem powietrza, ponieważ zatrzymują część zanieczyszczeń.
– Szczególnie pyły, które osadzają się na różnych częściach roślin i w trakcie deszczów są spłukiwane, więc nie fruwają w powietrzu – informuje dr Szklarek, podkreślając, że terenów zielonych powinno być w przestrzeniach miejskich jak najwięcej, bo one wpływają na wiele aspektów naszego życia. – To jest z korzyścią dla nas i środowiska – dodaje ekohydrolog.
3 1
Najpierw was zadłużyli pod tego typu inwestycje a teraz postawią wam drzewa w donicach :D Takie sobie od lat władze wybieracie!!!
0 0
Rynek jak dla mnie powinien mieć więcej drzew można to zrobić logicznie i wcale nie będzie nikomu przeszkadzać
Już nie wspomnę o tragicznej kostce która się rozpada i zapada