3 grudnia po ciężkiej chorobie zmarła we Wrocławiu Grażyna Orzeł, przez wiele lat związana z Krotoszynem. Została pochowana na Opolszczyźnie, skąd pochodziła.
Była absolwentką Akademii Rolniczej w Poznaniu, gdzie ukończyła technologię żywności i żywienia człowieka. W czasie studiów, podążając za odkrytą wówczas pasją dziennikarską, pracowała w akademickim Radiu Winogrady oraz współpracującym z poznańską rozgłośnią radiową i telewizją Klubie Dziennikarzy Studenckich.
Po ślubie z poznanym w tym okresie krotoszynianinem, również studentem, a później absolwentem Akademii Rolniczej, zamieszkała z nim na Opolszczyźnie. Początkowo pracowała w państwowym gospodarstwie rolnym, potem m.in. w sanatorium.
W 1986 r. przeniosła się z rodziną do Krotoszyna. Zgodną z wykształceniem pracę znalazła w miejscowym browarze, a dodatkowo zajmowała się ogrodnictwem.Była zaangażowana w działania powstałego w 1989 r. w Krotoszynie Komitetu Obywatelskiego, a później również w początki „Rzeczy Krotoszyńskiej”.
W 1997 r. małżonkowie zdecydowali się na wzięcie w dzierżawę wydzielonego ze sprywatyzowanego pegeeru gospodarstwa w Ostrowąsach (woj. dolnośląskie) nieopodal Sulmierzyc. Okazało się to wyzwaniem o wiele większym niż początkowo sądzili. W końcu sytuacja stała się dramatyczna, a Grażyna niemal z dnia na dzień została z nią sama, dodatkowo mając pod opieką pięcioro swoich dzieci. Jedno było już na studiach, dwoje w liceum, kolejna dwójka miała 6 i 10 lat.
Jak najstarsza z jej córek napisała we wspomnieniu, odczytanym potem przez księdza w trakcie pogrzebowej mszy św., „ (...) wiara w Boga oraz miłość do dzieci sprawiły, że dokonała wręcz niemożliwego. Wyprowadziła gospodarstwo z problemów i długów, co nie stało się z dnia na dzień – trwało latami. Nie nosiło znamion cudów – chociaż tak o tym mówiono dookoła. By to osiągnąć, pracowała we wszystkie weekendy, a w tygodniu wstawała wcześniej od dwóch pracowników, jakich miała do pomocy, zaś pracę kończyła znacznie później. Zmęczenie, pot, nadludzki wręcz wysiłek fizyczny, ogromna siła ducha i wiara – to pozwoliło jej wyciągnąć tonące gospodarstwo na prostą, dzięki czemu mogła wspierać swoje dzieci w dalszej edukacji i rozwoju. Potem nastały spokojniejsze lata, przeplatane różnymi wyzwaniami, ale o wiele mniejszymi w porównaniu z tym, co przeszła na początku. Często powtarzała, że problemy są po to, by je pokonywać – nie omijać.”
Dalej czytamy: „Wszystkie dzieci wykształciła. Wszystkie skończyły wyższe uczelnie albo i kilka, studia podyplomowe, dziesiątki kursów.Gospodarstwo w Ostrowąsach prowadziła przez 20 kolejnych lat, kierując nim nawet w czasie choroby, o której dowiedzieliśmy się nagle w czerwcu 2018. (...). Pierwszą chemię przyjęła w tym samym miesiącu, a w listopadzie przeszła operację. Następne chemie wplotły się wręcz w rytm życia jej i nas – dzieci – mieszkających we Wrocławiu, dokąd i ona się przeniosła. (...) Późniejsza pandemia koronawirusa sprawiła, że chcieliśmy być razem jeszcze bliżej i częściej. Codziennie rozmawialiśmy, w weekendy spotykaliśmy się kolejno z zachowaniem wszelkich restrykcji. W sierpniu 2020 zdecydowała, że czas wypowiedzieć umowę dzierżawy gospodarstwa w Ostrowąsach. (...)Ostatni tydzień spędziliśmy wszyscy przy łóżku mamy. Gładząc jej dłonie, masując stopy, przywołując wspomnienia niosące uśmiech...Była bardzo świadoma swej choroby. (...) O wszystkim pomyślała, wszystko przygotowała.Tylko że my, dzieci, nie czuliśmy się gotowi na to, co się wydarzyło. Szukamy pocieszenia w ostatnich latach, jakie spędziliśmy razem, i ich intensywności. Szukamy otuchy w sobie, nawzajem ciesząc się, że jest nas pięcioro. Samemu ciężko by było udźwignąć stratę Matki, Mateńki. Była nie tylko naszą Mamą, a przewspaniałym człowiekiem – zawsze myślała, jak pomóc innym, nawet wtedy, gdy sama miała niewiele."
Co można dodać do tej – bardzo osobistej i z konieczności skróconej – wypowiedzi córki Weroniki?
Na pewno to, że wielkie było serce Grażyny i wielka siła jej ducha. Imponowała też oczytaniem. Z licznych poszerzających horyzonty lektur nie rezygnowała nigdy, nawet w największym zapracowaniu. Uważna, empatyczna, ciekawa drugiego człowieka rozmówczyni, jeśli dyskutowała, to wyłącznie na wynikające z wiedzy i doświadczenia argumenty.Nigdy, nawet w najtrudniejszych sytuacjach, nie narzekała na los.Swoje życie uważała za spełnione.
Roma Hyszko
S12:08, 31.01.2021
5 0
Pani Grażynka, zawsze uśmiechnięta, mimo trudów pracy i życia, wspaniały człowiek. 12:08, 31.01.2021